Dla byłego premiera przymierzano Płock, Sieradz, a nawet Szczecin (gdyby na start w Warszawie zdecydował się najważniejszy szczecinianin w Sojuszu Grzegorz Napieralski). Najnowszą opcją dla Millera jest Zielona Góra i Gorzów. Tu SLD jest silne, w niedawnych wyborach do sejmiku przegrało z PO tylko o siedem punktów procentowych. Z drugiej strony cztery lata temu z list Platformy startował tu Stefan Niesiołowski i nie dał nikomu szans. W tym roku Niesiołowski znów tu wystartuje, będzie numerem dwa na liście PO. - Ale Miller pokaże Niesiołowskiemu, kto tu rządzi - zapowiada jeden z młodych zielonogórskich działaczy Sojuszu.


Od Sasa do lasa –  jak widać Leszek Miller może przebierać w ofertach. Jego potencjalne starcie ze Stefanem Niesiołowskim wydaje się „hitem sezonu wyborczego”. Dwóch tak wybitnych piewców kultury słowa w jednym okręgu – współczujemy wyborcom. Swoją drogą, zamiast troszczyć się o wątpliwe losy Millera w SLD, może wreszcie dziennikarze z ul. Czerskiej wciągnęliby go do "jedynej partii" redaktora Michnika, czyli "Gazety Wyborczej". Może wtedy znalazłaby się dla pana Leszka „jedynka”?