Rafał Ziemkiewicz, publicysta "Rzeczpospolitej" i tygodnika "Uważam Rze", zauważa, że w ciągu dwudziestu lat istnienia III RP, elita władzy starała sie za wszelką cenę pokazywać "ciemne karty" polskiej historii i skłaniać do ciągłego przepraszania.
Ostatni raz poddawano nas porównywalnej tresurze za czasów inspektora Apuchtina i Hakaty. I choć prowodyrzy narodowego samobiczowania nie szczędzą dla uzasadnienia swych rewindykacji pięknych frazesów, choć sugerują, jakoby uświadomienie Polakom „ciemnych kart” ich historii miało nas, jako zbiorowość, wzmocnić, w istocie ich kampania podobna jest do tamtych prowadzonych przez zaborców - uważa Ziemkiewicz.
Publicysta zwraca uwagę na fakt, że politycy i media salonowe wybiórczo stosują zasadę przepraszania za niegodziwości polskiego narodu.
Obaj prezydenci, którzy przepraszali za Jedwabne, eksponowali bliskość środowiska intelektualnego kojarzonego z dawną Unią Demokratyczną i „Gazetą Wyborczą”, w publicystyce określanego często nawiązującym do Mickiewicza pojęciem salonu. Ich gorliwość w przepraszaniu za Jedwabne (pozostaję przy tym jednym wydarzeniu historycznym jako symbolu szerszej polityki) przy jednoczesnym okazywaniu dystansu do tradycji, którą salon zwykł lekceważąco nazywać „bogoojczyźnianą”, wydaje się przeniesieniem do polityki postawy intelektualistów – jak samo określiło się to środowisko – „lewicy laickiej”. Skłaniałoby to do uznania postępowania polityków za pewną przesadę, polegającą jedynie na pomieszaniu porządków – przeniesieniu do działalności publicznej dążeń, które może i nie przystoją głowie państwa, ale w gruncie rzeczy są szlachetne.
Ziemkiewicz podkreśla rówież, że piewcy walki z polskim ciemnogrodem, sami bezmyślnie kopiują wzorce cudzoziemskie. Zaś ich chęć zmian mentalności społeczeństwa jest tylko pustą propagandą.