Sytuacja nie jest przewidywalna, ale przewidywalne jest to, że rząd jest przewidywalny - nie spowoduje żadnych wstrząsów i zmian w polityce gospodarczej. Wiemy, czego mniej więcej można się po rządzie spodziewać, a w czasach niepewności to całkiem sporo. Ostrożność Donalda Tuska przy wprowadzaniu (czy raczej braku wprowadzania) ryzykownych reform staje się jego atutem, mimo przekonania ekonomistów, że przy odważniejszych działaniach nasza sytuacja byłaby jeszcze lepsza. A i tak nie jest najgorzej, jeśli wierzyć zachodnim agencjom i inwestorom kupującym polskie obligacje za ciężkie miliardy.

Opozycja nie dorobiła się szanowanych autorytetów ekonomicznych, a poza krytyką rządu nie ma żadnych atutów. Na czele PiS nie stoi dziś sprawny menedżer, ale człowiek, którego motorem działalności publicznej jest - jak można podejrzewać - wyłącznie katastrofa smoleńska. Bo choć Jarosław Kaczyński ostatnio się zmienił i zamiast o Smoleńsku mówi o benzynie, to w przemiany prezesa PiS niewielu już dziś uwierzy. Ilu uwierzy, że po wygranych wyborach prezes weźmie się za naprawianie gospodarki, a nie za naprawianie błędów popełnionych - według PiS - w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej?

Można zapytać także o to, ilu uwierzy w zapewniania Tuska, że po czterech latach takich rządów kolejne cztery przyniosą zmiany na lepsze?