Sławomir Sierakowski: Działania Palikota obserwuję z dystansem

Szef "Krytyki Politycznej" komentuje spekulacje "Wprost" dotyczące zjednoczenia SLD i Ruchu Palikota. „Gdy polityka przypomina kółko graniaste, ruchy łączące mogą się wydawać ważniejsze niż cel” - mówi Sławomir Sierakowski

Publikacja: 21.02.2012 12:49

Sławomir Sierakowski: Działania Palikota obserwuję z dystansem

Foto: W Sieci Opinii

Tygodnik „Wprost” pisał o procesie zjednoczenia lewicy, które może się odbyć pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego. O tym, co będzie lepsze dla lewej strony sceny politycznej, Sierakowski opowiadał w radiu TOK FM.

Co naczelny „Krytyki Politycznej” sądzi „evenciarstwie” Janusza Palikota?

Obserwuję to z dystansem i jeszcze z zagranicy najczęściej. Pojawiają się takie opinie, że już wystarczy tych "dymów-gazów dla mediów", ale jednak szerokie grupy wyborców są ciągle podatne na technologię uprawiania polityki, która ma taki charakter.

Z jednej strony mogą to być poważne eventy w rodzaju szeryfiarskich konferencji premiera, z drugiej - mogą to być wydarzenia skierowane bardziej do młodzieży, tak jak wyobraża to sobie Ruch Palikota. Wtedy wygląda to tak, jak wygląda palenie kadzidełek etc. Czy to jest poważna polityka? Nie. Czy może to zwiększyć poparcie w sondażach, a finalnie - w wyborach? Prawdopodobnie tak. Czy od tego coś się zmieni w kraju? Taka forma zjada treść.

Sierakowski podkreśla, że ludzie nie mogą zacząć ignorować wyczynów Palikota, bo same media nie przestają się nimi żywić:

Cały czas relacje z happeningów lądują na czołówkach mediów. "Takie są realia" - powiedzą prawie wszyscy, którzy w tym biorą udział. A z kolei to, co jest w mediach, ludzie przyjmują i identyfikują z opinią publiczną. Nie od dziś wiadomo, że dziennikarze - z jednej strony - oczekiwaliby poważniejszej polityki, ale z drugiej - funkcjonują w branży, która wypłukuje tę politykę z powagi.

Socjolog dementuje plotki, jakoby uczestniczył w pierwszym z cyklu spotkań dotyczących lewicy, zorganizowanym przez Kwaśniewskiego:

Ciągle coś czytam, co jest półprawdą, np. że byłem na spotkaniu, na którym nie byłem. Dostałem zaproszenie, ale na czas, w którym nie było mnie w kraju. Szkoda czasu na prostowanie tego, nie wspominając o odpowiadaniu fantastom z prawicy, czego tym bardziej nie zamierzam robić.

Czy jego zdaniem takie spotkania mogą doprowadzić do zjednoczenia lewej strony sceny politycznej?

Nie uważam spotkań czy dyskusji za stratę czasu. Lewica jeszcze bardziej niż zjednoczenia potrzebuje substancji. Gdy polityka przypomina kółko graniaste, ruchy łączące mogą się wydawać ważniejsze niż cel. A sformułowaniu celów bardziej sprzyja chyba pluralizm po lewej stronie. Tym bardziej na trzy lata przed wyborami.

Skoro już posługujemy się terminologią rozrywek dziecięcych: ciekawe, czy po ewentualnym zjednoczeniu SLD i Ruchu Palikota liderzy urządzą sobie „zabawę w krzesełka”.

Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku