Zdaniem publicysty, premier jest człowiekiem zręcznie kierującym ludźmi, ale niestabilnym:
W trudnych momentach porusza się od ściany do ściany. Nie wykluczam więc, że przyszła mu do głowy myśl, żeby sięgnąć po Schetynę. Stąd pewnie zaproszenie na spotkanie. Ale jeśli miałbym stawiać własne pieniądze, powiedziałbym, że raczej do realnych ofert nie dojdzie. Zwłaszcza nie teraz. Możliwe, że Donald Tusk chce pokazać opinii publicznej, ale też swojej partii, że w trudnych chwilach sięga po porady osób, z którymi nie jest w najlepszych stosunkach. Może też straszyć swoich ministrów. Ale to nie musi oznaczać wprowadzenia Schetyny do rządu.
Dlaczego?
Jeśli w tej chwili odwołałby któregoś z ministrów, przyznałby się do błędu. To trafny argument, bo jeśli zdymisjonowałby kogoś z wybitnie kontrowersyjnych – Muchę czy Nowaka – potwierdziłby rację tych, którzy mówili, że nowy rząd jest nawet gorszy od poprzedniego, że ministrami zostały osoby, które nie znają się na swoich resortach. Może wyjściem byłoby stworzenie dla Schetyny jakiegoś specjalnego stanowiska np. koordynatora Euro 2012. Ale to, pomijając już zarzuty o mnożenie biurokracji, też byłoby przyznanie, że ministrowie sobie nie radzą. No i jeszcze jedna okoliczność: najgorzej traktuje się tych, którym już się zrobiło krzywdę. Dziś Tusk nie ufa Schetynie bardziej niż pół roku temu.
Zaremba podkreśla, że Schetyna - wciąż zafascynowany ideą PO i samym jej liderem – pewnie przyjąłby ewentualną propozycję Tuska: