To, co się wydarzyło od początku nieprzydzielenia koncesji na multipleksie cyfrowym dla TV Trwam, pokazuje, że demokracja deliberatywna wyczerpała już w Polsce swój potencjał. Bez pewnych form obywatelskiej mobilizacji podmioty władzy nie są w ogóle skłonne do otwartej debaty. Jak mówi amerykański teoretyk prawa, Stephen Holmes – "gdy główne siły w społeczeństwie są względnie zrównoważone, wtedy od czasu do czasu może zatriumfować dobro wspólne".
Zapytany, czy ulica to właściwe miejsce do osiągnięcia celu, Zybertowicz odpowiada:
Myślenie, że jest inaczej, wydaje mi się błędne. Dopóki na ulicach demonstracje przebiegają zgodnie z prawem, nie należy mówić o żadnej patologii. Ta sytuacja co najwyżej komunikuje, na jakim etapie rozwoju jest polska demokracja. To, co piękne opracowania międzynarodowych instytucji nazywają demokracją deliberatywną, wyczerpało swoje możliwości.
Kilka dni temu szef KRRiTV buntował się publicznie przeciwko wnioskom posłów, by konstytucyjny organ kontrolny, jakim jest NIK, mógł się przyjrzeć procedurom działania Rady w sprawie TV Trwam. Mamy do czynienia z niechęcią do otwartego wyważania racji i przejrzystości funkcjonowania władzy publicznej. Ci, którzy mają monopol władzy nad kluczowymi instytucjami państwa, chcą go nadużyć i ustabilizować. Dlatego mobilizacja obywatelska jest naturalnym, zdrowym odruchem, w ramach demokracji.
Zybertowicz mówi o władzy w Polsce: