Podczas piątkowego poranka w radiu TOK FM - czasu antenowego o bezapelacyjnie największej koncentracji intelektominut w dzisiejszych polskich mediach masowych - pada zwykle wiele. Dziś moją uwagę przykuło jedno, wypowiedziane przez stałego gościa programu, Tomasza Lisa. Pytany, co sądzi o mijającym już szczęśliwie roku, ten, obok innych przemyśleń i utyskiwań na 2013, wymienił pewnie:
Ta atmosfera jadu, nienawiści, te antagonizmy, które nie tylko wykluczają możliwość kompromisu, ale jakąkolwiek racjonalną rozmowę. Wszelki dialog jest wykluczony
I kiedy już ręce składają się do oklasków, a usta otwierają się, by wykrzyczeć radośnie "Alleluja! Nasz brat był martwy, a znów ożył, był zgubiony, a odnalazł się!" - wtedy szybko spostrzegamy, że powyższy cytat nie wcale aktem skruchy syna marnotrawnego i znakiem powrotu na łono odpowiedzialnego, niesensacjonalistycznego i nienastawionego na konflikt dziennikarstwa, lecz jedynie . O czym świadczą choćby słowa wypowiedziane jeszcze podczas tego samego intelektualnie stymulującego pasma w TOK FM:
U nas to co wyprawiają, nie waham się użyć określenia, żule z prawicowego lumpeksu, to u nas to jest w okolicach mainstreamu. To jest mainstream
Tak oto nieantagonistycznie zareagował Tomasz Lis na publikację książki "Resortowe dzieci" przez dziennikarzy "mainstreamu", czyli z Gazety Polskiej (sic). Oczywiście, trudno oczekiwać od pana redaktora Lisa, by na chamski, personalny atak, jakim jest ww. publikacja odpowiedział miłosiernie (choć zawsze uważałem, że najlepszą metodą na ten typ niegodziwców jest ich ignorowanie). Ale za to jego przyłączanie Gazety Polskiej do głównego nurtu każe się zatrzymać - i poddać refleksji. Zastanówmy się bowiem - czy jest jakaś jedna osoba w świecie dzisiejszych mediów, która bardziej jest osadzona w mainstreamie i bardziej wpływa na tę "atmosferę jadu, nienawiści, te antagonizmy, które nie tylko wykluczają możliwość kompromisu, ale jakąkolwiek racjonalną rozmowę" niż sam redaktor Tomasz Lis?