- Udało nam się zrobić świetne imprezy dla Andrzeja, ale Beata będzie miała jeszcze efektowniejszą inaugurację - przekonywali ludzie z ekipy, która płynnie z kampanii prezydenckiej przeszła do parlamentarnej.
I faktycznie realizacyjnie PiS udało się przeskoczyć poprzeczkę wysoko zawieszoną w poprzedniej kampanii. Przede wszystkim to była pierwsza impreza robiona przez to ugrupowanie w tak dużej hali widowiskowo-sportowej. Ponad 5 tys. działaczy, tak jak po konwencji Andrzej Dudy w lutym ma wrócić naładowanych energią i wiarą w zwycięstwo potrzebną w kampanii.
Jej liderem ma być Beata Szydło, ale prezentacja została przyspieszona z uwagi na to, że kampanię parlamentarną rozpoczęła dziś również PO. Początkowo Szydło miała być ogłoszona w tej roli na początku lipca, wtedy bowiem planowany jest kongres programowy PiS.
Mimo, że tej imprezy miało nie być, to udało się ją uwiarygodnić spójnym przekazem. Konwencja miała trzech mówców i trzy efektowne wejścia: prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta elekta Andrzeja Dudy i wiceprezes PiS oraz kandydatki na premiera Beaty Szydło. Wszyscy przekonywali, że "dobrą zmianę", czyli finałowe hasło z kampanii prezydenckiej, można będzie wprowadzić dopiero po wygranej PiS w wyborach parlamentarnych.
Kaczyński przekonywał, że zwycięstwo Dudy oznacza, że Polacy chcą "nowych twarzy" i "pokoleniowej zmiany w polityce". Obaj z prezydentem elektem zachwalali Beatę Szydło, definiując ją zgodnie z prawidłami kreowania wizerunku.