„Centrum jest w stanie wyżywić 150 dzieci miesięcznie, dziś trafia do niego 200 osób tygodniowo! Dzieci poniżej piątego roku życia potrzebują wartościowego pokarmu, by przeżyć, ich matki z kolei muszą jeść coś więcej niż liście dzikich roślin, by mieć pokarm dla swojego potomstwa". By przeżyły, potrzeba ledwie 25 tys. dol.
Takie są realia współczesnego świata. Podobnych dzieci w Afryce czy na Bliskim Wschodzie są miliony. Nie chcę, broń Boże, tym cytatem epatować ani wzbudzać jakichś nadzwyczajnych wyrzutów sumienia. Łatwo zresztą na takie słowa odpowiedzieć, że w Polsce też są głodne dzieci i o nich należy myśleć w pierwszej kolejności. Wszystko prawda. To jednak, na co próbuję zwrócić uwagę, to twarda rzeczywistość globalnych wyzwań, co rządzący Polską próbują wyprzeć ze swojego myślenia. Bliski Wschód i przeżywająca kolejny kryzys humanitarny (ale zarazem boom demograficzny) Afryka będą takich problemów generować coraz więcej. I czy polski rząd chce czy nie, migranci znów staną u bram nowoczesnego świata, i to znacznie liczniej niż przed kilku laty.