Reklama

Kto jeszcze był zamieszany w porwanie Nataschy Kampusch?

Porywacz Nataschy Kampusch Wolfgang Priklopil miał co najmniej jednego wspólnika – twierdzi austriacki dziennik „Die Presse”, powołując się na raport komisji badającej uchybienia, do których doszło podczas śledztwa w sprawie zniknięcia dziewczyny

Aktualizacja: 07.05.2009 14:19 Publikacja: 07.05.2009 12:23

Natascha Kampusch

Natascha Kampusch

Foto: AFP

„Priklopil nie działał sam, to pewne. Co najmniej jeszcze jedna osoba wiedziała, że Kampusch przez całe te lata wegetowała w jego piwnicy” – cytuje gazeta anonimowego członka komisji śledczej, która pod przewodnictwem byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Ludwiga Adamovicha sprawdza, dlaczego policja, choć już kilka miesięcy po porwaniu otrzymała informacje wskazujące na 45-letniego inżyniera elektryka, nie przeszukała jego domu.

Natascha Kampusch zniknęła w 1998 roku. W betonowej celi w piwnicy Priklopila na przedmieściach Wiednia spędziła w sumie osiem lat. Inżynier elektronik porwał ją z ulicy, gdy wracała ze szkoły. Kiedy w 2006 roku udało się jej uciec, popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg.

Szybko okazało się, że dziewczynka mogłaby zostać uratowana o wiele wcześniej, gdyby policja nie zignorowała poszlak wskazujących na inżyniera elektryka. Badaniem uchybień w policyjnym śledztwie zajęły się dwie komisje rządowe. Wczoraj jedna z nich, sześcioosobowa komisja Adamovicha, złożyła raport w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Wynika z niego, że Priklopil musiał mieć wspólników, którzy wiedzieli o porwaniu, a nawet mogli w nim uczestniczyć. „Wiele z osób zamieszanych w sprawę Nataschy Kampusch utrzymuje bliski i regularny kontakt ze sobą, choć na zewnątrz usiłują to ukryć” – cytuje „Die Presse” raport komisji.

Jedną z tych osób jest 44-letni właściciel firmy kateringowej, który zaopatrywał Priklopila i miał dostęp do jego domu. Tuż po samobójczej śmierci inżyniera elektryka mężczyzna usunął nieznane przedmioty ze schowka należącego do porywacza zanim policja była w stanie je zabezpieczyć. Priklopil rozmawiał z nim też tuż przed samobójczą śmiercią. „Dlaczego policja nie przesłuchała mężczyzny oraz nie zabezpieczyła schowka, jest całkowicie niezrozumiałe” – czytamy w raporcie komisji.

Nawet po tym jak 12-letnia dziewczynka zeznała, że widziała, jak Kampusch była wciągana siła do samochodu, w którym siedziało dwóch mężczyzn, policja nie uznała za konieczne bliższe zbadanie przyjaciela Priklopila. Zrobi to więc teraz komisja. Zbada też dalsze osoby z otoczenia inżyniera elektryka, w szczególności te z powiązaniami ze środowiskiem prostytutek.

Reklama
Reklama

Według komisji policja i prokuratura utrudniają jej pracę i ukrywają zebrany materiał dowodowy. Wiele dokumentów zniknęło, inne zaś – w tym protokoły zeznań ofiary – wciąż nie zostały jej udostępnione. Śledztwo może więc potrwać jeszcze co najmniej rok.

„Priklopil nie działał sam, to pewne. Co najmniej jeszcze jedna osoba wiedziała, że Kampusch przez całe te lata wegetowała w jego piwnicy” – cytuje gazeta anonimowego członka komisji śledczej, która pod przewodnictwem byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Ludwiga Adamovicha sprawdza, dlaczego policja, choć już kilka miesięcy po porwaniu otrzymała informacje wskazujące na 45-letniego inżyniera elektryka, nie przeszukała jego domu.

Natascha Kampusch zniknęła w 1998 roku. W betonowej celi w piwnicy Priklopila na przedmieściach Wiednia spędziła w sumie osiem lat. Inżynier elektronik porwał ją z ulicy, gdy wracała ze szkoły. Kiedy w 2006 roku udało się jej uciec, popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg.

Reklama
Przestępczość
„Tak, zabiłem”. Domniemany zabójca Andrija Parubija ujawnia motywy zbrodni
Przestępczość
Zabójstwo Andrija Parubija: Zatrzymano podejrzanego, złożył już pierwsze zeznania
Przestępczość
We Lwowie zastrzelono byłego przewodniczącego ukraińskiego parlamentu
Przestępczość
Strzelanina w Minneapolis. Napastnik strzelał do dzieci w kościele
Przestępczość
Braciom Menendezom odmówiono zwolnienia warunkowego. Na kolejną szansę muszą czekać 18 miesięcy
Reklama
Reklama