W piątek do kin wejdzie nowy film Partyka Vegi, który opowiada o wzorowanej na prawdziwych wydarzeniach historii skorumpowanego policjanta CBŚP z Rzeszowa – Daniela Ś. – i jego układzie z właścicielami agencji towarzyskich na Podkarpaciu. Policjant miał ochraniać i kontrolować seksbiznes braci Aleksieja i Jewgenija R., i w zamian sam korzystać z darmowego seksu z prostytutkami, z posiłków i trunków. Właściciele agencji, z pochodzenia Ukraińcy, jako jedyni w regionie mogli prowadzić intratny biznes. Potwierdziło to śledztwo Prokuratury Krajowej, która w tym tygodniu oskarżyła m.in. Ś. (o czym pisaliśmy), dowody oceni sąd.
Scenki ze statystami
Jedna kwestia wciąż zastanawia – czy istniały nagrania klientów z ukrytych kamer w agencjach braci R.
Zdaniem prokuratury takich taśm nigdy nie było. Jednak dwa lata temu jedną z nich miał zdobyć ówczesny agent CBA, a „bohaterem” nagrania miał być polityk partii rządzącej. Według nieoficjalnych informacji miało być aż 4 tys. nagrań z wizyt w agencjach braci R., m.in. polityków, wiceministra obrony i arcybiskupa – a taśmy miały trafić na Ukrainę, i mogą służyć do szantażu.
Temat podkarpackiej seksafery podjął kontrowersyjny reżyser Patryk Vega. Jak twierdzi, historię zdokumentował od strony policji, służb, świata przestępczego, właścicieli klubów i dziewczyn, które w nich pracowały – od kilku miesięcy publikuje zwiastuny filmu i wywiady z prawdziwymi bohaterami – policjantem Danielem Ś. oraz braćmi R.
Vega zapewnił nas, że jest w posiadaniu „ogromnej ilości niepublikowanych materiałów audio-wideo, również tych, na których ludzie uprawiają seks”. Nie zdradził, kto jest na nagraniach, ani skąd je ma. W zwiastunach filmu pokazuje nagrania klientów z pokoi – tyle, że są to inscenizowane scenki, nakręcone w tym roku, a nie prawdziwe taśmy.