33-letni Dimitar Blazhev zmusił kierowcę autobusu do zatrzymania się na stacji benzynowej koło miasta Łowecz ok. 125 km na wschód od Sofii, i zażądał spotkania z dziennikarzami. Oświadczył, że w luku bagażowym autobusu jest bomba.

Według Bulgarian News Network powodem desperackiego kroku mężczyzny były sprawy osobiste. Rok temu mężczyzna imieniem Peter Genchev potrącił samochodem jego ciężarną dziewczynę. Blazhev kilkakrotnie zwracał się do policji podając szczegółowe dane winowajcy, nie doczekał się jego ukarania.

- Bardzo mi przykro, że muszę to zrobić i jestem gotów przeprosić pasażerów - mówił stacji telewizyjenj bTV. - Nie chcę nikogo skrzywdzić. Chcę tylko, by przyprowadzono do mnie tego, kto potrącił moją dziewczynę. Chcę mu spojrzeć temu człowiekowi w oczy.

Blazhev pozwolił pasażerom na korzystanie z telefonów komórkowych. Oni właśnie zawiadomili media o zdarzeniu. Sam Blazhev zachęcał ich do tego - chciał by sprawa została nagłośniona.

Według bułgarskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, po trwających kilkanaście minut rozmowach porywacz zgodził się uwolnić pasażerów i oddał się w ręce policji.