Posłowie Robert Kropiwnicki i Marcin Kierwiński (obaj PO) zażądali od Sądu Okręgowego w Tarnowie wglądu w ściśle tajne materiały z procesu Ukraińców prowadzących agencje towarzyskie na Podkarpaciu. – Chcemy zbadać, jak poważna jest sprawa, która dotyczy funkcjonariuszy publicznych, w tym insynuacji wobec marszałka Sejmu. Brak reakcji godzi w bezpieczeństwo państwa, a zachowanie służb jest co najmniej dziwne – tłumaczy Kierwiński.
Posłowie posiadają klauzule dostępu do materiałów tajnych. – Wyroki są jawne i mamy prawo poznać uzasadnienie i materiały, na podstawie których zapadło prawomocne orzeczenie – mówi poseł Kropiwnicki.
O wątpliwościach wokół sprawy, m.in. symbolicznych wyrokach za sutenerstwo i stręczycielstwo dla Aleksieja i Jewgienija R., napisała w ubiegłym tygodniu „Rzeczpospolita". Ujawniliśmy, że głośna w ostatnich tygodniach plotka o rzekomych sekstaśmach z udziałem ważnego polityka (mówi o nich były agent CBA Wojciech J.) jest pokłosiem prawdziwego śledztwa prowadzonego od trzech lat.
Właśnie z agencji braci R. miały pochodzić sekstaśmy z VIP-ami m.in. z Podkarpacia, będącymi klientami domów publicznych, którymi dziś próbuje się szantażować polityków (tak wynika z pisma byłego agenta CBA do premiera).
Według wersji Wojciecha J. szef CBA miał mu polecić zweryfikować krążące na Podkarpaciu informacje o nagraniach z domów publicznych braci R. Były agent twierdzi, że widział jedno z 4 tys. nagrań z lat 2013–2015. Taśmę przekazał informator, ale została ona zabrana z sejfu w CBA. Biuro zaprzecza, twierdząc, że J. jest niewiarygodny, a w sejfie nie było nagrania.