Pracownicy i kadra menedżerska coraz częściej procesują się ze swoimi firmami o bardzo wysokie odszkodowania. Czy to pracodawcy częściej łamią prawa zatrudnionych, czy może pracownicy stali się bardziej roszczeniowi? Kto wygrywa, a kto przegrywa w sądach? Czy zarzuty mobbingu lub dyskryminacji są często zasadne, czy to raczej narzędzia nacisku albo rewanżu na pracodawcy ?
Mecenas Waldemar Gujski – adwokat z kancelarii Gujski Zdebiak
Wysokie roszczenia nie są już ewenementem w sporach między pracownikami a pracodawcami w sprawach o mobbing, zastraszanie. W takich przypadkach naganne działania pracodawcy mają bowiem daleko idące skutki nie tylko dla pracownika, ale też jego rodziny. U pracownika pojawiają się problemy ze zdrowiem, depresja, a zmiany w jego zachowaniu mają wpływ na relacje z małżonkiem, z dziećmi. Wtedy wysokie kwoty odszkodowań są jak najbardziej usprawiedliwione. Zwłaszcza, że osoby mobbowane mają problemy z powrotem do pracy. Jeśli mobbowany pracownik świetnie zarabiał, a przez działania mobbera utracił możliwość uzyskiwania wysokich zarobków przez kilka lat, to kwoty odszkodowań mogą sięgać bardzo wysoko.
Czy zarzuty o mobbing zawsze są usprawiedliwione? Pracownicy uważają za mobbing działania, które mobbingiem nie są. Są też tacy, którzy używają mobbingu jako straszaka przeciwko pracodawcy.
Trzeba jednak pamiętać, że przy roszczeniach o mobbing cały ciężar dowodu leży po stronie pracownika. Może on mieć z tym spory kłopot, bo świadkowie mobbingu - koledzy z pracy, w obawie przed utratą pracy mogą bać się zeznawać przeciwko sprawcy mobbingu.
Przepisy kodeksu pracy dotyczące mobbingu nie są dobre. Kuriozalne jest to, że ofiara mobbingu, u której nie stwierdzono rozstroju zdrowia, może zachować roszczenie o odszkodowanie tylko, jeśli rozwiąże umowę o pracę. Problemem jest także krótki termin na zgłoszenie roszczeń - zaledwie 7 dni. Te przepisy powinny być zmienione, zwłaszcza, że to nie będzie nic kosztowało pracodawców.