W lipcu ubiegłego roku przedsiębiorcy z BCC zgłosili ministrowi finansów pakiet postulatów dotyczących uproszczenia wielu przepisów, głównie podatkowych. Teraz mamy kolejną akcję deregulacyjną. Czy z tamtej coś się udało załatwić?
Niektóre nasze postulaty, jak np. zmiany w podatku od nieruchomości związanych z biznesem, rzeczywiście zostały spełnione, choć też nie do końca. Ale wiele innych wciąż pozostaje aktualnych, na przykład wprowadzenie zakazu instrumentalnego wszczynania postępowań karnych skarbowych w celu wydłużenia terminu przedawnienia podatków. Zresztą ten ostatni postulat pojawił się też w zespole pana Rafała Brzoski. Rzeczywiście, większość postulatów BCC dotyczyła podatków i systemu podatkowego. Nawet nazwaliśmy te inicjatywę Dużą Reformą Podatkową. Jednak nie domagaliśmy się obniżenia danin, a raczej złagodzenia obciążeń administracyjnych związanych z ich rozliczaniem. Chodziło nam też o strategiczne nakreślenie kształtu systemu podatkowego na miarę naszych ambicji i możliwości jako kraju. Zobrazuję to przykładem tzw. podatku minimalnego od firm wykazujących niską rentowność. On uderza w firmy, które przeżywają kłopoty finansowe, więc jako taki wydaje się niepotrzebny. Ale tak naprawdę problem jest gdzie indziej. Z jego konstrukcji wynika, że realnie zapłaci go stosunkowo niewielu przedsiębiorców. Znacznie większa grupa będzie jednak zmuszona przeprowadzić skomplikowane wyliczenia, by sprawdzić, czy w ogóle będzie podlegała temu podatkowi. Prawdopodobnie najczęściej rezultat będzie taki, że firma tej daniny nie zapłaci, choć będzie musiała stracić czas i ponieść koszty, by do takiego wniosku dojść. No i pozostaje pytanie: po co takie rozwiązanie wprowadzać do systemu?
Czytaj więcej
Upraszczanie procedur podatkowych i rachunków za prąd – to tylko niektóre nowo ogłoszone propozycje deregulacyjne z zespołu Rafała Brzoski.
Czy sądzi pan, że teraz jest lepszy klimat do takiego upraszczania przepisów dla firm, skoro interesuje się tym sam premier?
Mam nadzieję, że tym razem choć część postulatów deregulacji zostanie spełniona. Ale też nie da się zapomnieć, że od ostatnich wyborów do Sejmu było co najmniej kilka momentów, gdy obecnie rządzący to obiecywali. Było tak w kampanii wyborczej, gdy obiecywano półroczną vacatio legis dla ustaw gospodarczych. Potem powstał nawet projekt deregulacji w resorcie rozwoju, ale na wiele miesięcy zamarł. A przecież przy różnych takich okazjach gromadzono ekspertów, którzy dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem, by stworzyć dobre projekty.