Od października podniósł się próg dochodowy uprawniający do świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego. Wprowadzono też mechanizm „złotówka za złotówkę", dzięki któremu niewielkie przekroczenie kryterium nie powoduje już całkowitej utraty wsparcia. Zmiany przewidziano w jednej z tarcz antykryzysowych.
– Zależy nam na tym, by więcej rodzin otrzymywało świadczenia, które przysługują, gdy bezskuteczna jest egzekucja zasądzonych na dzieci alimentów. Stąd decyzja o podniesieniu kryterium dochodowego z 800 do 900 zł – tłumaczyła minister rodziny Marlena Maląg.
Czytaj także: Alimenty: od kiedy i do kiedy należy płacić
Zmiany nie pomogły
Z danych pochodzących z samorządów wynika jednak, że dzieci korzystających ze wsparcia ubywa.
– Liczba uprawnionych do świadczeń spada od 2013 r. Procedura uzyskania wsparcia jest na tyle skomplikowana, a kwoty kryterium w relacji do pensji minimalnej są za niskie – uważa Piotr Grudziński, dyrektor MOPR we Włocławku.
– W wyniku zmian wprowadzonych od października 2020 r. liczba wniosków o ustalenie prawa do świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego wcale się nie zwiększyła – potwierdza Kamila Popiela z Toruńskiego Centrum Świadczeń Rodzinie. I dodaje, że także zasada „złotówka za złotówkę" nie znalazła zastosowania w wielu przypadkach – zaledwie 51 razy na 1060 wniosków.
Podobnie było w Krakowie.
– Coraz mniej osób pobiera świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego. Równocześnie po wprowadzeniu mechanizmu „złotówka za złotówkę" spadek liczby rodzin pobierających świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego jest mniejszy od spadku liczby złożonych wniosków. Rzadziej wydawane są więc decyzje odmowne – przyznaje Tadeusz Czarny, zastępca dyrektora wydziału w Krakowskim Centrum Świadczeń.
Mechanizm „złotówka za złotówkę" zakłada, że przekroczenie progu dochodowego, np. o 200 zł, nie skutkuje automatycznie utratą prawa do świadczeń. Wsparcie będzie wówczas przysługiwać w wysokości pomniejszonej o kwotę przekroczenia kryterium. Świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego przysługują w wysokości ustalonych alimentów, jednak nie wyższej niż 500 zł miesięcznie.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny
Minimalna kwota wsparcia przysługująca z zastosowaniem mechanizmu „złotówka za złotówkę" wynosi 100 zł.
Z szacunków Ministerstwa Rodziny wynikało, że dzięki zmianom prawo do świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego utrzyma lub nabędzie co najmniej 30 tys. osób.
Matki związane ze Stowarzyszeniem „Alimenty to nie prezenty" zarzucają, że mimo zmian bardzo trudno uzyskać wsparcie.
– Matka jednego dziecka zarabiająca minimalną krajową i tak przekracza próg dochodowy. A do dochodu wlicza się też wszelkie nagrody i nadgodziny. Kobiety wolą pracować, niż zastanawiać się, czy przekroczą próg uprawiający do wsparcia – mówi Dorota Nowaczyk.
– Odkąd wyszłam za mąż, przekraczamy próg, bo liczą się też dochody męża, który przecież nie jest ojcem biologicznym – zauważa inna matka ze stowarzyszenia.
Alimenty to nie prezenty
Okazuje się, że w czasie pandemii mimo spadku liczby uprawnionych do funduszu przybywa dłużników alimentacyjnych wpisanych do BIG.
– W minionym roku do naszej bazy dopisanych zostało o 1066 dłużników alimentacyjnych więcej niż w 2019 r. Było to 25 054 osób – mówi Halina Kochalska, rzecznik prasowy Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor SA.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Dla Naszych Dzieci, w trzech na 100 domów, w których dzieci nie otrzymują alimentów, brakuje pieniędzy nawet na podstawowe potrzeby, a w 41 żyje się bardzo skromnie.
Ponad połowa rodziców skarży się, że pandemia pogorszyła ściągalność alimentów. Zobowiązani do alimentacji tłumaczą bowiem, że teraz zarabiają mniej i nie mogą w związku z tym płacić (38 proc.). Rodzice deklarują też, że mają teraz utrudniony kontakt z sądem (30 proc.).
Utrata pracy przez zobowiązanego do alimentacji nawet w trakcie pandemii nie jest jednak uzasadnieniem, by nie łożyć na swoje dzieci.
Alimenty mogą natomiast zostać obniżone, gdy obniżą się możliwości zarobkowe zobowiązanego.
– Sytuacja taka może być inaczej interpretowana, gdy utrata zatrudnienia następuje w branży szczególnie dotkniętej przez epidemię, a inaczej, kiedy zobowiązany pracował w branży niedotkniętej problemami związanymi z epidemią – mówi Aleksandra Rucińska, radca prawny z Kancelarii Prawnej Goldwin Wesołowski i Wspólnicy sp. k.