Skazani za drobne przestępstwa coraz częściej kalkulują: lepiej odbyć karę w domu, niż iść do więzienia. Trend ten widać w najnowszych statystykach Ministerstwa Sprawiedliwości. W 2011 r. do sądów penitencjarnych wpłynęło niespełna 13 tys. wniosków o odbycie kary w systemie dozoru elektronicznego, czyli z bransoletą na ręku (lub nodze). Tylko w pierwszej połowie 2019 r. takich wniosków było już blisko 20 tys.
W końcu coraz odważniej do SDE podchodzą też sądy, które orzekają np. zakazy zbliżania się do określonych miejsc. Karniści zacierają ręce: o to chodziło. Taki jest światowy trend.
Czytaj także: Nowelizacja prawa karnego: dozór elektroniczny bardziej powszechny
– To rzecz trudna do przecenienia – uważa Brunon Hołyst, kryminolog. Jego zdaniem to szansa dla niegroźnych sprawców drobnych przestępstw na pozostanie na wolności, choć mocno ograniczonej. W dodatku koszt odbywania kary w taki sposób jest dużo niższy niż w kryminale – uważa profesor.
Więzienie nie zdaje egzaminu
W 2015 r. karę z bransoletą na ręce odbywało 3,2 tys. osób. W pierwszej połowie 2019 r. 5,2 tys., czyli o 2 tys. więcej.