Inicjatorami wtorkowej akcji protestacyjnej są związkowcy z Uniwersytetu w Białymstoku. – Na pikiecie przed budynkiem uczelni zgromadziło się 200 osób. Przyszliśmy tam, by wyrazić swoje wątpliwości związane z ustawą reformującą wyższe uczelnie – mówi prof. Andrzej Kisielewski, przewodniczący NSZZ Solidarność na UwB. Dodaje, że w ich opinii tzw. Ustawa 2.0 jest niedokończona. – Szkolnictwo wyższe wymaga reformy, ale to, co zaproponował nam minister Gowin, to półprodukt – dodaje związkowiec.
Naukowcy uważają, że procedowana ustawa ograniczy autonomię uczelni, a także zmarginalizuje te, które znajdują się poza dużymi centrami akademickimi. Niepokoją ich także wprowadzane kryteria oceny ich pracy naukowej i dydaktycznej. Podkreślają, że choć pracują na niewielkiej uczelni, jakość prowadzonych przez nich badań nie jest gorsza od tych prowadzonych w Krakowie czy Warszawie.
Protestujący żądają także zwiększenia nakładów na naukę do 2 proc. PKB.
Inicjatywę białostockich naukowców podchwycili także studenci i pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego. We wtorek wtargnęli na balkon Pałacu Kazimierzowskiego. Wywiesili z niego dwa transparenty: „Żądamy demokratycznych uniwersytetów" i „Samorządność naszą bronią". Wśród zgłoszonych postulatów był m.in. sprzeciw wobec pomysłu likwidacji wydziałów i żądania większej autonomiczności uczelni, transparentności wydawanych przez jej władze decyzji.
Działania warszawskich akademików poparła inicjatywa Ogólnopolski Strajk Kobiet. Nad poparciem protestu zastanawia się także Solidarność.