Mimo ustawowego obowiązku resort zdrowia nadal nie wdrożył Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego, a pacjenci zamiast leczyć się w przychodniach, zamykani są w szpitalach.
Za mało poradni
Psychiatria miała być jednym z priorytetów obecnego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia. Niedofinansowana, wbrew najnowszym światowym standardom wciąż w zbyt dużej części praktykowana w szpitalach, za Konstantego Radziwiłła miała przejść reformę. Choć ustawa o ochronie zdrowia psychicznego nakłada na resort obowiązek wdrożenia Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego, aktualny, na lata 2016–2020, wciąż jest w fazie projektu. Według ekspertów był gotowy już 15 grudnia, ale ministerstwo wciąż zwleka z przedstawieniem go Radzie Ministrów.
Mimo że kierownictwo resortu dużo mówiło o potrzebie zastąpienia długiej i niepotrzebnej hospitalizacji modelem środowiskowym, nic się nie zmieniło.
– Poradni psychiatrycznych jest wciąż za mało, a w razie kryzysu chorzy trafiają do szpitali, gdzie przetrzymywani są kilka tygodni, by po wyjściu często zostać zostawionym samym sobie, bo nie ma dla nich miejsca w poradniach – mówi Marek Balicki, były minister zdrowia, psychiatra, członek zespołu przygotowującego projekt. I dodaje, że tacy pacjenci powinni trafić pod opiekę centrum zdrowia psychicznego.
Centrów zdrowia psychicznego, które zapewniają chorym kompleksową opiekę, głównie ambulatoryjną i środowiskową, jest niewiele – działają zaledwie w kilkudziesięciu miejscach w kraju. Wprawdzie są prowadzone modelowo – każde funkcjonuje przy szpitalu z oddziałem psychiatrycznym, z którego pacjenci trafiają albo do oddziału dziennego, albo do przychodni, pod opiekę specjalistów, ale sposób ich działania pozostaje nieuregulowany.