W Lublinie 10 października zbiorą się przedstawiciele wojewódzkich komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych, by rozmawiać o problemach prawnych, jakie nurtują ich i pacjentów. Na pierwszy ogień pójdzie wysokość odszkodowań.
– Zdarza się, że szpitale lub ich ubezpieczyciele proponują rażąco niskie kwoty oscylujące w granicach nawet 500 zł. Wiadomo, że poszkodowanemu nie opłaca się przyjąć takiej sumy i woli iść do sądu – tłumaczy prof. Andrzej Gładysz z dolnośląskiej komisji ds. orzekania.
Problem polega na tym, że rozporządzenie ministra zdrowia do ustawy o prawach pacjenta nie określa dolnej granicy odszkodowania. Wiadomo, że za zniszczone zdrowie chory może dostać maksymalnie 100 tys. zł lub 300 tys. zł za śmierć bliskiej osoby, ale nie ma kwoty minimum.
– A szpitale i ubezpieczyciele to wykorzystują. Jeśli pacjent nie przyjmie tych kilkuset złotych i pójdzie walczyć do sądu, mogą liczyć na to, że mu się nie powiedzie – tłumaczy prof. Gładysz.
Mazowiecka komisja ma oprócz tego jeszcze inne problemy. Trafia do niej bardzo wiele wniosków, a członków komisji może być tylko 16. Natalia Łojko, członek mazowieckiej komisji, zaznacza, że to za mało, gdy trzeba do każdej sprawy kompletować czteroosobowe składy orzekające i zmieścić się w czteromiesięcznym terminie.