Choć wydaje się, że najgorsze skutki spowolnienia gospodarczego mamy już za sobą, to doradcy podatkowi wcale nie mogą spać spokojnie. Mimo że rośnie popyt na ich usługi – choćby dlatego, że na rynku jest coraz więcej transakcji, które obsługują – nie zawsze przekłada się to na wyższe zyski firm doradczych. Wprost przeciwnie – w ubiegłym roku więcej z nich odnotowało spadek przychodów mimo dużej aktywności i zwiększania zatrudnienia.
Widoczny ślad, jaki na pewno pozostał po kryzysie, to duża presja klientów na obniżanie cen usług. Presja tym skuteczniejsza, że na rynku panuje w tej branży duża konkurencja. Więcej pracy, mniej płacy – tak chyba można określić obecną sytuację doradców podatkowych.
Zmienia się także rodzaj świadczonych usług. Nadal jest spore zapotrzebowanie np. na optymalizację podatkową, ale wyraźnie widać, że rośnie popyt na doradztwo w zakresie sporów z organami podatkowymi. Deficyt budżetowy spowodował szukanie rozmaitych oszczędności i dodatkowych źródeł zasilania budżetu. Z tego wynika zwiększona aktywność fiskusa i w konsekwencji nieuniknione spory.
Nieraz słyszałam, jak doradcy żartowali sobie, że są jedyną grupą, w której interesie jest skomplikowane i wciąż zmieniające się prawo podatkowe. Bo jeśli się to zmieni, oni zmienią profesję. Jednak na zmiany jakoś się nie zanosi...
Ewa Usowicz, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej"