Tomek, 28-letni programista, poczuł się bardzo dowartościowany, gdy kierownik właśnie jemu zaproponował stanowisko team leadera, czyli szefa zespołu. Jednak teraz, po trzech miesiącach żałuje, że przyjął propozycję. Awans popsuł mu relacje z kolegami z zespołu, a niewielka podwyżka pensji nie rekompensuje stresu i nowych obowiązków. Tym bardziej, że nie czuje wsparcia swojego kierownika. Ten problem może dotyczyć sporej grupy pracowników, gdyż według badania agencji zatrudnienia Randstad, co piąty pracujący Polak w minionym półroczu zmienił stanowisko, co nierzadko oznaczało awans.
Rzut na głęboką wodę
Z badania Moniki Reszko, psychologa biznesu wynika, że ponad połowa menedżerów awansuje w wyniku pojawienia się wakatu lub utworzenia nowego stanowiska w firmie. Osoby promowane w wyniku zaplanowanej ścieżki rozwoju w firmie są w mniejszości.
– Zdecydowana większość młodych menedżerów nie była przygotowana na odpowiedzialność, która łączy się z tym stanowiskiem – twierdzi Reszko. Według niej, sporo osób przyjmuje awans dlatego, że obawiają się odrzucić taką propozycję, inne widzą w awansie jedyny sposób na wyższe zarobki.
Jak zwraca uwagę Piotr Sierociński, dyrektor generalny firmy doradczej HRM Partners, częstym „pomysłem" na sukcesję menedżerską jest rzucanie najlepszych spośród dostępnych specjalistów na głęboką wodę, bez względu na to, czy mają odpowiednie predyspozycje i czy dojrzali do roli liderów. – Bardzo często awansuje osoba osiągająca najlepsze wyniki w zespole, a tymczasem w pracy na stanowisku menedżerskim niezbędne są umiejętności koordynowania pracy i motywowania zespołu – przypomina Hanna Kopeć, kierownik w firmie rekrutacyjnej HRK.