Dodatkowe wykształcenie staje się już regułą wśród menedżerów, i to nie tylko tych po historii, geografii, biologii czy romanistyce. Jedna piąta z szefów ponad 520 dużych firm, które odpowiedziały na naszą ankietę, uzupełniała swe podstawowe studia na co najmniej jednym kierunku, najczęściej podyplomowym.
Wśród prezesów 50 największych przedsiębiorstw dodatkowe wykształcenie ma prawie co drugi z top menedżerów. Rekordziści ukończyli po trzy – cztery kierunki. W tej grupie jest Wojciech Sobieszak, szef CPP Toruń-Pacific, który po biologii studiował handel zagraniczny, a potem Executive MBA w Anglii i Francji.
– Młodzi ludzie, którzy marzą o karierze w bankowości, powinni studiować albo nauki humanistyczne, albo ścisłe – matematykę, fizykę, a po otrzymaniu solidnej edukacji w tym zakresie zgłębić problemy biznesowe, np. podczas studiów MBA na którejś z renomowanych uczelni – uważa Mateusz Morawiecki, szef BZ WBK. Sam do dyplomu historyka dodał studia z zarządzania na Politechnice Wrocławskiej i dyplom MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu.
Zdaniem prof. Marka Bryksa z SGH predyspozycje do zajmowania najwyższych stanowisk w firmach mają osoby, które po uzyskaniu solidnego wykształcenia na podstawowych studiach zdobyły praktyczne doświadczenie. A do tego decydują się na rozwijanie swoich umiejętności w biznesie, na przykład na studiach podyplomowych.
Studia techniczne jako punkt wyjścia do kariery menedżerskiej w dużych spółkach chwali prof. Alojzy Nowak, dziekan Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. – Jeśli na to nałoży się wykształcenie z zarządzania, najlepiej studia menedżerskie albo MBA, to dostaniemy znakomite przygotowanie do kierowania firmą – dodaje prof. Nowak.