Umowy stażowe dla bezrobotnych mają tyle samo zwolenników, co przeciwników. Z jednej strony podnoszony jest argument, że dzięki tym stażom osoby bezrobotne (gł. ludzie młodzi, tuż po studiach) mogą zdobyć doświadczenie zawodowe. Przeciwnicy staży mówią przede wszystkim o ich nieefektywności i dużym koszcie organizacji.
Prawda zapewne leży gdzieś po środku. Przy wszystkich plusach projektu, duża część staży wykorzystywana jest na prace, które nie dają większych szans na późniejsze zatrudnienie i zdobycie kwalifikacji pożądanych na rynku pracy. - Preferowane są staże na stanowiskach biurowych i administracyjnych w instytucjach państwowych. Choć to akurat nie daje im gwarancji zatrudnienia na stałe, ponieważ samorządy borykają się z trudnościami finansowymi – mówi „Rz" Bogdan Mossakowski, zastępca dyrektora PUP w Pułtusku.
W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele innych urzędów pracy, które działają w mniejszych regionach. - Najczęściej osoby decydowały się na staż na stanowiskach administracyjno-biurowych w instytucjach samorządowych, jak i u pracodawców prywatnych. Był to dominujący obszar - mówi Agata Ciach, kierownik Centrum Aktywizacji Zawodowej PUP w Sokołowie Podlaskim.
- Problem polega na tym, ze na naszym terenie nie ma zbyt wielu przedsiębiorstw, które mogłyby zaoferować staż. Dodatkowo pracodawcy raczej niechętnie zatrudniają na dłużej, ponieważ koszt utrzymania pracownika jest zbyt wysoki. Chętniej decydują się na kolejnego stażystę – dodaje Bogdan Mossakowski.
W większych miastach lepiej
Im większe miasto, tym więcej ofert stażowych i do tego są one bardziej różnorodne. Przykładowo w PUP w Płocku, poza pracami biurowymi, największym zainteresowaniem cieszą się staże zorganizowane m.in. w: sprzedaży, marketingu, public relations, handelu nieruchomościami, rachunkowości, księgowości, bankowości, czy też ubezpieczeniach.