Programy outplacementu, czyli wsparcia dla zwalnianych pracowników, przestają już być tylko usługą związaną z restrukturyzacjami, fuzjami i grupowymi zwolnieniami. Firmy dołączają outplacement do pakietu przy rozstaniach indywidualnych oraz przy organizowaniu programów dobrowolnych odejść – twierdzi Agnieszka Jagiełka, partner zarządzający firmy doradczej Lee Hecht Harrison DBM, która specjalizuje się w takich usługach.
Tę opinię potwierdza sondaż, który na zlecenie LHH DBM przeprowadzi instytut badawczy Synthetos LTD wśród 300 przedsiębiorstw w całej Polsce. Prawie 40 proc. z nich korzystało w ubiegłym roku z usług outplacementu. To oznacza wprawdzie 7-proc. spadek w porównaniu z danymi z 2011 r. (gdy sytuacja na rynku pracy była gorsza, a zwolnień więcej), ale za to widać wyraźny wzrost liczby pracodawców, którzy nie ograniczają wsparcia wyłącznie do wybranych pracowników (zwykle menedżerów).
Wprawdzie nadal widać przewagę firm korzystających wyłącznie z outplacementu indywidualnego (54 proc.), podczas gdy w grupowe wsparcie zainwestowała co dziesiąta firma, ale już ponad jedna trzecia pracodawców skorzystała z obu typów pomocy dla zwalnianych pracowników (o jedną siódmą więcej niż w 2011 r.).
Jak ocenia Sylwia Kościuszko, menedżer w firmie doradztwa personalnego HRK, pracodawcy coraz częściej podczas zwolnień grupowych inwestują w programy adresowane do wszystkich odchodzących z firmy pracowników, niezależnie od stanowiska. Tak było np. podczas niedawnych zwolnień w jednej z instytucji finansowych (HRK nie podaje jej nazwy), gdzie outplacement objął kilkudziesięciu specjalistów z bardzo zróżnicowanym poziomem doświadczenia zawodowego.
Przedstawicielka HRK ubolewa, że tylko część zwalnianych pracowników decyduje się skorzystać ze wsparcia w ramach outplacementu. Pozostali nie zawsze są gotowi, by przyjąć taką pomoc, lub nie zdają sobie sprawy z możliwych korzyści z udziału w programie. Stąd też może się brać większa popularność outplacementu wśród menedżerów – świadomych tych korzyści.