– Sukcesy na pewno odnoszą ci, którzy kończyli kierunki ekonomiczne w uczelniach ekonomicznych i na wydziałach ekonomicznych uniwersytetów – mówił prof. Marek Rocki, rektor Szkoły Głównej Handlowej, która ponownie okazała się najlepszą uczelnią. Zwracał też uwagę, że w przypadku najliczniejszych w Polsce kierunków ekonomicznych – ekonomii i zarządzania – tylko co piąty z ich absolwentów kończył studia na którejś z sześciu uczelni ekonomicznych. Pozostałe 80 proc. studiowało na uczelniach innego rodzaju – technicznych, przyrodniczych. – Jest naturalne, że absolwenci kierunków ekonomicznych są dobrze postrzegani na rynku pracy, dlatego że na naszych uczelniach nawet lektoraty dotyczą ekonomii – podkreślał rektor SGH, dodając, że według badania ELA absolwenci kierunków ekonomicznych z uczelni nieekonomicznych szukają pracy dwa razy dłużej, a zarabiają średnio dwa razy mniej. Tymczasem osoby, które ukończyły na SGH kierunek metody ilościowe i systemy informacyjne, w ciągu roku po dyplomie zarabiają średnio 5700 zł miesięcznie.
– To ekonomiści stanowią w Polsce o rozwoju rynku kapitałowego – bez nich ten rynek nigdy by się nie rozwinął – stwierdził Michał Stępniewski, członek zarządu Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Jednocześnie zwracał uwagę na fakt, iż niewielu prezesów dużych firm w Polsce ma wykształcenie ekonomiczne. Spośród 14 szefów dużych banków jedynie pięciu to absolwenci kierunków ekonomicznych, wśród spółek z WIG20 – tylko sześciu. W gronie 239 prezesów największych spółek giełdowych aż 140 to inżynierowie. W trzyosobowym zarządzie instytucji finansowo-technicznej, jaką jest KDPW, nikt nie ma podstawowego wykształcenia ekonomicznego.
– To pokazuje, że ekonomiści na polskim rynku pracy doskonale plasują się w środkowej strefie – na stanowiskach kierowniczych, menedżerskich, chociaż nie wśród zarządu, gdzie kluczowa jest umiejętność podejmowania decyzji i ich trafność – podsumował Michał Stępniewski (z wykształcenia prawnik). Według niego dobrym połączeniem są studia ekonomiczne z inną specjalizacją (niekoniecznie dyplomową); spośród jego kolegów najdalej zaszli ci, którzy kończyli równolegle prawo i SGH. Z kolei w samym kształceniu ekonomicznym warto zmniejszać barierę pomiędzy nauką teorii a praktyką – poprzedzając np. doktorat kilkuletnim doświadczeniem praktycznym.
Pomyśleć o zmianach
Potrzebę łączenia teorii z praktyką podkreślał też prof. Krzysztof Jajuga, prezes CFA Society Poland, zwracając uwagę, że określenie „ekonomista" może być mylące, obejmuje bowiem różne zawody, w tym finansistów czy logistyków. To zróżnicowanie w ramach zawodów i kierunków ekonomicznych pokazuje też przeprowadzona przez OPI-PIB analiza 1,5 mln prac dyplomowych – zaznaczał Olaf Gajl. Okazało się, że nauki o obronności, ekonomia i nauki o zarządzaniu używają praktycznie tego samego języka. Natomiast finanse są od nich bardziej oddalone niż inżynieria produkcji, nie wspominając o towaroznawstwie.
Niezależnie od specjalizacji absolwentom sprzyja dzisiaj koniunktura na rynku pracy. Jak przypominał prof. Jajuga, wielu absolwentów kierunków ekonomicznych, zwłaszcza ci kończący renomowane uczelnie i wydziały, ma obecnie komfortową sytuację. Niektórzy jeszcze przed skończeniem studiów znajdują stałą pracę – szczególnie jeśli mieszkają w dużych miastach, gdzie lokuje się większość inwestycji sektora BPO/SSC (centrów usług wspólnych i outsourcingowych), który jest jednym z głównych pracodawców dla absolwentów kierunków ekonomicznych.
Jednak o ile kiedyś większość studentów marzyła o pracy w międzynarodowej firmie, o tyle teraz coraz więcej osób chce mieć swój własny startup albo być niezależnym kontraktorem (freelancerem). –To pokazuje, jak zmienia się rynek pracy, wpływając na to, czego będziemy musieli uczyć i w jaki sposób. Co prawda te zmiany nie nastąpią przez najbliższe pięć lat, ale trzeba już o nich myśleć – podkreślał szef CFA Poland.