Walka na rynku nieruchomości toczy się nie tylko o klienta, ale również o utalentowanego sprzedawcę. Aby przyciągnąć najlepszych kandydatów, którzy zapewnią firmie zyski, deweloperzy będą musieli zweryfikować swoje systemy wynagradzania pracowników - wynika z analiz firmy HAYS Poland.
Praca bez podstawy nie wchodzi w grę
W okresie boomu, zwłaszcza w 2007 roku, pensje większości sprzedawców oparte były na prowizjach od osiąganych wyników, przy zachowaniu minimalnej dopuszczalnej prawnie płacy podstawowej. Zdarzały się również umowy oparte wyłącznie na prowizjach - największą popularnością cieszyły się one wśród osób młodych oraz studentów pracujących na podstawie umów cywilnoprawnych.
- W okresie, gdy mieszkania sprzedawały się jak przysłowiowe świeże bułeczki, taka forma wynagrodzenia nie budziła większych kontrowersji - mówi Joanna Kozarzewska, konsultant zespołu Construction & Property w HAYS Poland. - Pogorszenie sytuacji gospodarczej pod koniec 2008 roku mocno zweryfikowało zarówno potencjał kadry specjalistycznej, jak i jej oczekiwania finansowe. Drastyczny spadek popytu na ofertę mieszkaniową spowodował zwrot oczekiwań pracowników w kierunku zwiększenia poziomu płacy podstawowej, która w czasie niekorzystnej koniunktury zapewniłaby im podstawowe środki utrzymania - dodaje.
Przykładowo w Warszawie oczekiwania finansowe wśród doświadczonych sprzedawców nieruchomości wahają się średnio od 4000 do 5500 zł brutto miesięcznie.
Motywują ciekawe inwestycje w ofercie
Okazuje się, że kandydatom nie chodzi jedynie o pensję i prowizję, a o atrakcyjne nieruchomości do sprzedaży – bez nich ciężko by było im zarobić nawet przy wysokim progu prowizyjnym.