Wszystko dlatego, że zasiłek dostają tylko ci bezrobotni, którzy odpowiednio długo dostawali podczas zatrudnienia wynagrodzenie w wysokości co najmniej płacy minimalnej.
Zgodnie z projektem tzw. ustawy antykryzysowej w zakładach będących w przejściowych kłopotach wymiar czasu pracy może zostać obniżony na nie dłużej niż sześć miesięcy i nie bardziej niż do połowy etatu – z proporcjonalnym obniżeniem wynagrodzenia. Zasada ta ma być wprowadzona w układzie zbiorowym albo w drodze porozumienia ze związkami albo załogą, gdy nie ma związków. Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych na podstawie wniosku przedsiębiorcy może przyznać dopłaty na częściowe zrekompensowanie obniżenia wymiaru czasu pracy, za okres nieprzekraczający sześciu miesięcy, do wysokości 70 proc. zasiłku dla bezrobotnych, w zależności od stopnia obniżenia wymiaru czasu pracy. [b]Oznacza to, że zatrudniony, który przez sześć miesięcy będzie pracował na pół etatu, oprócz proporcjonalnie obniżonego wynagrodzenia będzie otrzymywał dopłatę do pensji w maksymalnej wysokości 402 zł.[/b] Dla pracowników, którzy świadczą pracę za wynagrodzeniem zbliżonym do płacy minimalnej, oznacza to, że gdy firma korzysta z nadzwyczajnych rozwiązań ustawy antykryzysowej, zarobią mniej niż minimalne wynagrodzenie za pracę.
[srodtytul]PUP liczy[/srodtytul]
Fakt ten może mieć bolesne konsekwencje, gdy firma, która mimo podejmowanych prób upadnie, a jej załoga straci pracę i zwróci się o zasiłek dla bezrobotnych.
Osoba, która się o niego ubiega, musi spełnić kilka warunków. Jednym z nich jest ten, aby bezrobotny w ciągu 18 miesięcy poprzedzających dzień zarejestrowania był zatrudniony łącznie przez 365 dni i osiągał wynagrodzenie co najmniej minimalne.[b] Pracownik zarabiający kwoty zbliżone do płacy minimalnej, który najpierw przez pół roku pracował w obniżonym wymiarze czasu pracy, a potem stracił zatrudnienie wskutek upadłości firmy, może zatem nie otrzymać zasiłku[/b].