Biedroń zapowiedział, że będzie chciał renegocjować z Watykanem umowę konkordatową. - Trzeba tylko usiąść do stołu z episkopatem, ze Stolicą Apostolską - przekonywał w TVN24. - Ja nie jestem politykiem papieża. Ja jestem politykiem Rzeczypospolitej Polskiej. Ja mam dbać o interes Rzeczypospolitej Polskiej, a nie Watykanu, który każdego roku wyciąga z polskiego budżetu kilka miliardów złotych przez to, że finansujemy lekcje religii, że jest Fundusz Kościelny. Wiele partii do tej pory obiecywało, a nic w tej sprawie nie zrobił - mówił.
Były prezydent Słupska zapowiedział, że rozdzieli państwo od Kościoła "realnie". - Wyprowadzę lekcje religii ze szkół. W taki sposób, że lekcje religii nie będą finansowane z budżetu państwa. Nie będzie nauczania religii w szkołach. Nie dlatego, że walczę z religią. Dobrze wiemy, że 30 procent elektoratu w Słupsku to był elektorat Prawa i Sprawiedliwości, którego nie podejrzewam o ateizm - tłumaczył.
- Musimy te sprawy uporządkować także dlatego, że państwo pytacie jak znajdę pieniądze na te wszystkie kwestie związane z wyrównywaniem szans. Ano właśnie z tego, że będziemy mogli więcej zaoszczędzić na tych lekcjach religii. Przeznaczyć być może na lekcje angielskiego, żeby dzieciaki nie musiały brać korepetycji z angielskiego - powiedział Biedroń.
Dopytywany, co gdyby grupa rodziców chciała jednak religii w szkole, szef Wiosny odpowiedział, "to sobie w salce katechetycznej niech sobie to zrobią". - Biedaki. Ale szkoła nie jest od tego, żeby nauczać jakiejkolwiek religii, ale żeby nauczać angielskiego, matematyki albo polskiego. Dzisiaj brakuje lekcji geografii, angielskiego. Może warto, żeby było więcej takich lekcji. Albo żeby szkoła była jeszcze fajniejsza, bardziej praktyczna, mniej teoretyczna - mówił.
- A jak do mnie przyjdą rodzice którzy powiedzą, że nie chcą ewolucjonizmu, tylko kreacjonizmu, to ja mam ich uczyć tego, że człowiek pochodzi od bociana albo od Adama i Ewy? Żyjemy w 2019 roku. Szkoła nie może być średniowieczna. Nie może mieszać państwa i Kościoła. Politycy przez 30 lat tego nie rozumieli. Sondaże, poparcie dla Wiosny pokazuje, że nareszcie ludzie czują, że coś może się zmienić. Dlatego tak bardzo jesteśmy potrzebni tej opozycji - przekonywał Robert Biedroń.