Najpierw była czwartkowa wspólna wizyta Bejnamina Netanjahu przy Ścianie Płaczu z Mike'em Pompeo. Tym bardziej symboliczna, że jest to część Jerozolimy uznawana przez społeczność międzynarodową za obszar przez Izrael okupowany. Pompeo był więc pierwszym przedstawiciel USA tej rangi, który udał się tam z oficjalną wizytą. Na ten gest w Waszyngtonie czekał już Donald Trump z kolejną rewelacją.
Wzgórza dla Izraela
Od chwili gdy Trump jest gospodarzem Białego Domu, Netanjahu jest obsypywany prezentami politycznymi na skalę do tej pory w Izraelu niespotykaną.
Pierwszym była decyzja przeniesienia amerykańskiej ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy, potem wystąpienie USA z porozumienia atomowego z Iranem. Paktowi z Iranem przeciwstawiał się od zarania Netanjahu, wschodząc w niezwykle ostry konflikt z administracją Baracka Obamy. Z myślą o premierze Izraela Amerykanie wystąpili z inicjatywą niedawnej konferencji w Warszawie w sprawie Iranu, co umożliwiło Netanjahu pokazanie się w towarzystwie wysłanników państw arabskich. To prezent nr 3. Kolejnym są Wzgórza Golan. – Znajdują się w rękach Izraela dłużej, niż sprawowała nad nimi kontrolę Syria i w odczuciu społecznym są niezwykle ważne dla zapewniania bezpieczeństwa państwa. Z tego powodu deklaracja Trumpa ma dla Netanjahu wymierną wartość polityczną – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Efraim Inbar, szef Jerusalem Center for Strategic Studies.
Strategicznie ważne wzgórza, z których przy dobrej pogodzie widać Damaszek, zostały zajęte przez Izrael w wyniku wojny w 1967 roku. W 1981 roku na mocy specjalnej ustawy zostały inkorporowane przez państwo żydowskie. Rada Bezpieczeństwa ONZ uznała, że decyzje Izraela nie mają żadnej mocy prawnej. Obecnie są częścią izraelskiej linii obrony przeciwko bojownikom wspieranego finansowo i zbrojonego przez Iran Hezbollahu, zwalczającego Izrael z terytorium Syrii.