Już w tym tygodniu Sejm zajmie się zniesieniem limitu tzw. 30-krotności. To będzie jedna z pierwszych politycznych batalii tej kadencji.
Rząd chce, by ustawa jak najszybciej trafiła do Senatu, a później do prezydenta. Ale na tej drodze są liczne przeciwności. W poniedziałek swoją decyzję w tej sprawie podejmie Lewica. To być może najważniejsza decyzja od czasu powołania wspólnego bloku lewicowego po rozpadzie Koalicji Europejskiej.
Czy projekt będzie zmodyfikowany, tak by poparli go politycy z lewej strony? PiS jest – jak wynika z naszych rozmów – bardzo obecnie wyczulone na polityczne wrażenie, że chce stworzyć porozumienie z Lewicą na starcie. W tle jest też sprzeciw samego Pałacu Prezydenckiego.
W tej chwili rząd stawia sprawę jednoznacznie. Projekt wpłynął do Sejmu w ubiegłą środę. – Projekt przedstawiliśmy jako element ustawy budżetowej. To nie jest żadna niespodzianka, podobnie jak zmiana w akcyzie, która była przedstawiona w ramach aktualizacji planu konwergencji – mówi nam rzecznik rządu Piotr Muller. PiS formatuje debatę na ten temat jako kwestię dotrzymywania zapowiedzi z kampanii, których elementem był pierwszy po 1989 r. zrównoważony budżet. We wtorek wieczorem planowane jest pierwsze czytanie tego projektu, który miałby przejść przez Sejm już w tym tygodniu.
Kto przeciw?
To jednak stoi pod dużym znakiem zapytania. Projektowi sprzeciwia się Porozumienie Jarosława Gowina, dysponujące 18 posłami w Sejmie. Jak wynika z naszych rozmów, w obecnym kształcie zniesieniu limitu sprzeciwia się też Pałac Prezydencki.