Nie może być tak, że połowa społeczeństwa złożona z kobiet nie posiada proporcjonalnej reprezentacji w Bundestagu – twierdzi Christine Lambrecht (SPD), minister sprawiedliwości, i wzywa do zmian ustawowych, które mankament ten usuną. Tym bardziej że ustawa zasadnicza Niemiec zawiera wyraźną deklarację o równym traktowaniu kobiet i mężczyzn i zobowiązuje państwo do jej urzeczywistniania.
Wraz z apelem pani minister pojawiła się propozycja ministra finansów zmierzająca do tego, aby cofnąć wszelkie preferencje podatkowe dla stowarzyszeń, które wykluczają kobiety. Przy tym minister nie nalega, aby kobiety były członkami absolutnie wszystkich z 600 tys. działających w Niemczech stowarzyszeń, jak np. skupiających wyłącznie gejów.
Apelom tym towarzyszą katastroficzne dane na temat niedostatecznej obecności kobiet w Bundestagu, parlamentach landowych czy na wyższych stanowiskach rządowych, w partiach politycznych.
Dzieje się to w kraju, w którym kanclerzem od 14 lat jest kobieta. Największą partią polityczną, czyli konserwatywną – CDU, kierują kobiety od niemal dwu dziesiątków lat. Przez wiele lat Angela Merkel, a od roku Annegret Kramp-Karrenbauer.
Jeszcze kilka miesięcy temu na czele SPD stała kobieta – Andrea Nahles. Za kilka dni, po zakończeniu procedury wyborów nowego kierownictwa partii socjaldemokratycznej, kobieta będzie współprzewodniczącą w tandemie z mężczyzną.