1 marca Zygmunt Stępiński objął funkcję dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, mimo że to pan wygrał konkurs na to stanowisko, ale nie został powołany przez ministra kultury prof. Piotra Glińskiego. Dlaczego ostatecznie zrezygnował pan z walki o szefowanie Polin?
Zrezygnowałem z walki o szefowanie Muzeum, ale nie zrezygnowałem z walki. Sytuacja była bezprecedensowa, dlatego że minister kultury, łamiąc prawo, pozostawał przez wiele miesięcy w bezprawnej bezczynności, nie realizował decyzji komisji konkursowej, którą sam powołał, której przewodniczącym był jego zastępca. To była sytuacja bezprecedensowa. Zbliżał się 1 marca, kiedy to minęłoby 12 miesięcy od powołania pełniącego obowiązki dyrektora. Ustawa mówi, że pełniący obowiązki może być do 12 miesięcy. Muzeum groziła zapaść. Ktoś musi podpisać faktury, listę płac. Chyba że pan minister mianuje jakiegoś tam działacza PiS, tak jak miało to miejsce w paru innych muzeach, gdzie mianował całkowicie niekompetentnych ludzi. Szczęśliwie udało się doprowadzić do stanu, że Zygmunt Stępiński, którego znam, cenię, pracowaliśmy razem pięć lat, jest nowym dyrektorem
Ma pan zaufanie do nowego dyrektora Muzeum Polin?
Znam go bardzo dobrze, nie zawsze się zgadzaliśmy. Muzeum to nie są koszary, trzeba dyskutować. Mam do Zygmunta pełne zaufanie.
Pan podobno upolitycznił Muzeum Polin. Minister Gliński mówił, że nie chciał pan doprowadzić do konferencji upamiętniającej prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którą współorganizować chciała Marta Kaczyńska. Z kolei wiceminister kultury Jarosław Sellin twierdzi, że nie zgodził się pan na przeznaczenie części środków z grantu norweskiego na renowacje ok. 1500 żydowskich cmentarzy.