Procedowana w poniedziałek w Sejmie specustawa dotycząca zapobieganiu zakażeniom koronawirusem zakłada możliwość zamykania placówek – decyzją ministra edukacji – gdy okaże się, że był w niej uczeń lub nauczyciel, którego podejrzewa się o zarażenie wirusem Covid-19. W takiej sytuacji rodzicom przysługuje z ZUS zasiłek na dziecko. Według najnowszej propozycji będzie on mógł być wypłacany przez 14 dni.
Z badań amerykańskich naukowców wynika, że dzieci są wyjątkowo mało podatne na zarażenie wirusem Covid-19, a przebieg choroby jest łagodny. To daje nadzieję dla dzieci w Polsce. Bo trudno przypuszczać, że wystosowane przez MEN rekomendacje dotyczące działań prewencyjnych w szkołach uda się wprowadzić w życie.
Podstawowym sposobem zapobiegania zakażeniu jest mycie rąk. W szkolnych łazienkach mają zawisnąć instrukcje, jak robić to prawidłowo. A nauczyciele przypomną uczniom, by w ogóle to robili. Problem w tym, że nie jest najważniejsze to, czy uczniowie nacisną dozownik łokciem czy kciukiem, ale to, by w ogóle w łazienkach było mydło.
Niedoinwestowane od lat placówki regularnie proszą rodziców o dostarczanie mydła w płynie, papierowych ręczników czy nawet papieru toaletowego. Fakt, resort edukacji co roku przypomina, że szkoły nie powinny prosić o dostarczenie środków higienicznych, bo teoretycznie dostają na ten cel pieniądze z budżetu. Ale jest ich za mało, więc co tylko się da, szkoły przerzucają na rodziców. A ci je przynoszą, bo jednak chcą, aby dzieci po wyjściu z toalety umyły ręce.