Spór o sejmową komisję kontrolującą służby specjalne ciągnie się niemal od początku kadencji. PO nie chce, by zasiadał w niej Antoni Macierewicz.
PiS zaś postanowiło się uprzeć właśnie przy tym kandydacie. W efekcie komisja ukonstytuowała się w sobotę, ale miejsce przewidziane dla przedstawiciela tej partii jest puste. Dlaczego PiS postanowiło bojkotować prace komisji? Bo Platforma nie chciała się zgodzić, aby zasiadało w niej siedem osób, czego żądało PiS.
– Jest to złamanie zasady reprezentatywności klubów w komisjach kosztem największego ugrupowania opozycyjnego – uważa Gosiewski, szef Klubu PiS. Ale dużo ważniejszym powodem jest osoba Macierewicza. PO z góry zapowiedziała, że były szef wojskowego kontrwywiadu będzie musiał składać wyjaśnienia przed Komisją ds. Służb.
– Jestem przekonany, że pan Macierewicz w najbliższym czasie mniej miałby do powiedzenia w naszej komisji jako jej członek, a znacznie więcej jako osoba intensywnie przesłuchiwana – mówi Konstanty Miodowicz z PO, od soboty członek speckomisji.
Zdaniem Miodowicza istnieją przesłanki wskazujące, że Macierewicz był „animatorem działań służb specjalnych sprzecznych z bezpieczeństwem państwa”. – Nie mamy na to dowodów, ale poszlaki, które na to wskazują, muszą być wyjaśnione – podkreśla poseł PO.