– Po to są pożyczki, żeby je brać – twierdzi Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu z PO, który stoi na czele pięcioosobowej komisji decydującej o przyznawaniu pieniędzy z funduszu socjalnego.
Z wnioskami do tej komisji ustawiła się już kolejka posłów obecnej kadencji. W poprzedniej 68 parlamentarzystów pożyczyło w sumie blisko 600 tysięcy złotych.
Teoretycznie fundusz istnieje po to, by mogli z niego korzystać posłowie, których dotknęły wypadki losowe, lub ci, którzy znaleźli się w szczególnie trudnej sytuacji. – Pożyczki z funduszu powinni dostawać najbardziej potrzebujący – potwierdza Niesiołowski.
Wprawdzie i najbiedniejsi posłowie zarabiają miesięcznie blisko 12 tys. zł, ale z tanich pożyczek korzystają nawet sejmowi krezusi. Wśród nich marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, którego majątek jest wyceniany na ponad milion złotych. Po środki z funduszu sięgnął także Ryszard Kalisz, choć ma 100 tysięcy złotych własnych oszczędności.
– Ja tu nie widzę nic zdrożnego – mówi Andrzej Pałys z PSL. Ma do spłaty jeszcze ponad 14 tys. zł sejmowej pożyczki.