Kabaret w Sejmie

Tadeusz Cymański występuje jako błazen, Janusz Palikot działa przez intelektualną prowokację, a Waldemar Pawlak to humorysta w guście angielskim – ocenia swoich kolegów z Sejmu znany reżyser Kazimierz Kutz

Aktualizacja: 19.05.2008 05:06 Publikacja: 19.05.2008 04:03

Dla mnie jako reżysera najciekawsze jest patrzeć od środka, ale z dystansem. Widzę proces rządzenia

Dla mnie jako reżysera najciekawsze jest patrzeć od środka, ale z dystansem. Widzę proces rządzenia od kulis – mówi Kazimierz Kutz

Foto: Rzeczpospolita, Bartlomiej Zborowski Bar Bartlomiej Zborowski

Rz: Obserwuje pan komisję badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy? Miał pan na początku tej kadencji bardzo emocjonalne wystąpienie. Z trybuny sejmowej krzyczał pan: Odczepcie się od Barbary Blidy, ona wybrała honorową śmierć przeciwko waszym fantazjom politycznym.

Kazimierz Kutz, poseł PO: Gdy spotykam członków tej komisji, próbuję się dowiedzieć, jak im idzie praca. Po pierwszych przesłuchaniach wiemy już, że z mafią węglową Barbara Blida nie miała nic wspólnego. Ten przypadek spreparowano.

Pan jako Ślązak z krwi i kości nie jest chyba obiektywny?

Ta akcja była przykładem nadużycia władzy, dowodów przeciw Blidzie nie było.

Dlaczego śledczy w czasach rządów PiS mieliby się zawziąć akurat na nią?

Aby skompromitować lewicę za pomocą prominentnej osoby, dzięki której można by udowodnić tezę, że Polską rządzą mafie. Dawna minister i posłanka SLD była wygodnym obiektem dla antykorupcyjnych fobii PiS.

Nie ma pan żadnych wątpliwości, że może jednak nie należałoby z pani Blidy robić niemal bohaterki narodowej?

Jeśli potwierdzi się to, co mówię, to ona będzie ofiarą polityków i polityki. Musi pani wiedzieć, że na Śląsku ta sprawa jest przyjmowana inaczej niż na przykład w Warszawie. Jest nie tyle bohaterką, ile narodową, typowo śląską ofiarą.

Jest też ofiarą własnych kontaktów towarzyskich, takich jak przyjaźń z Aleksis. Gdyby nie ona, może nie byłoby sprawy?

Aleksis w tym wszystkim maczała ręce, posadzono ją w areszcie i zmuszano do takich zeznań, jakich śledczy chcieli. Powiedziała niewiele, potem zresztą wszystko odwołała.

W poprzedniej kadencji mówił pan, że sala sejmowa przypomina sceną narodową. Tyle że nie jest to scena szekspirowska, ale chochola z elementami kabaretu. Jak pan ocenia dzisiejszy Sejm, jaka to scena?

Myślę, że teatralizacja się utrzymała, ale zmienił się nieco charakter sceny. Nie ma już takiego chamstwa. Bo nie ma Samoobrony, nie ma Romana Giertycha. Wypłynęli zupełnie nowi bohaterowie.

Jacy?

Synonimem współczesnego Sejmu są występy posła PiS z Malborka – na każdy temat i w każdej chwili. Ma tak żywiołowy talent aktorski, że występuje jako błazen i cieszy się z tego, iż salę rozwesela.

Mówi pan o Tadeuszu Cymańskim? Dla mnie to bardzo sympatyczna postać.

Też bardzo go lubię, naprawdę jest wyjątkowo zdolnym aktorem. On robi sobie już całkowite jaja z tego Sejmu. Natomiast po drugiej stronie pojawił się poseł Janusz Palikot...

To chyba znacznie mniej sympatyczna postać?

Może dla pani. Ja uważam, że jest to niezwykła, oryginalna postać. Poważny i mądry człowiek. Działa na nieco innym poziomie, nazwijmy go literackim. W każdym razie i Cymański, i Palikot nadają barwę temu Sejmowi.

Pan mówi o pośle Palikocie, że to mądry człowiek. Kazimierz Kutz też wziąłby do ręki sztucznego penisa i napisał na koszulce „Jestem gejem”?

Pani to wyrywa z kontekstu.

Ale to jest fakt.

To człowiek, który używa nietypowych środków. Palikot działa poprzez intelektualną prowokację. I używając takich środków, odnosi o wiele większy skutek niż Cymański, który ogranicza się do występów aktorskich w czystej formie. A u posła Palikota zawsze chodzi o jakąś sprawę.

To przyłącza się pan do jego pytania o nadużywanie alkoholu przez prezydenta?

Takie pytanie mogło paść, i padło. A skutek był taki, że coś zaczęło się dziać. Kancelaria zapowiedziała, iż pan prezydent podda się badaniom. A pierwszy raport o stanie zdrowia przedstawił sam Palikot.

Po co to wszystko?

Żeby wprowadzić nowe standardy. Żeby ludzie, którzy są przy władzy, byli sprawdzani, czy są zdrowi. I tyle.

Dlaczego jednak Palikot wybrał strzał z grubej rury i wziął na celownik prezydenta?

Palikot, podobnie jak Cymański, pracuje w pewnej konwencji teatralnej.

Jak by pan tę konwencję nazwał, patrząc na to okiem reżysera?

Parlament jest po to, aby się spierać, kłócić i jak pokazuje przykład tych dwóch posłów, także po to, aby się wygłupiać. Na razie nie doszło do bójek, nikt nie łazi po stołach marszałkowskich, nikt nie blokuje mównicy, jak było to poprzednio. Natomiast lider PiS jak chce, wchodzi na sejmową mównicę bez przyzwolenia marszałka, żeby wtrącić swoje pięć groszy.

To niedobrze, że Jarosław Kaczyński wchodzi bez pozwolenia?

Uważa, że jest tak wielki, iż wszystko mu wolno, bo podlega innym prawom. To jest w sumie niegroźne. Ludzie, którzy na to patrzą, mogą wyciągać wnioski z jego zachowania. Sejm jest bardzo publicznym teatrem, o którym – jak się ogląda – można mieć różne opinie. Widać to choćby w „Szkle kontaktowym” pokazującym codzienny sejmowy urobek. Dopóki nie znikną kamery telewizyjne z sali obrad, to tak będzie.

Tak, czyli jak?

Że wszystko staje się aktorstwem.

Może kamery znikną, bo dziennikarze decyzją marszałka Bronisława Komorowskiego już nie są wpuszczani do większości miejsc w Sejmie?

Są wpuszczani, tylko teraz jest to uporządkowane. Do niedawna dziennikarze wszędzie włazili, co było uciążliwe. Zatarła się granica.

Jaka granica się zatarła?

Wszystko im było wolno, a to jest przecież miejsce pracy parlamentarzystów. Posłowie to nie są ludzie, którzy mają tylko coś gadać do kamer i mikrofonów. Praktyki w parlamentach europejskich są różne, ale nigdy nie było tam tak jak u nas jeszcze w zeszłym roku.

Dzisiaj chochole gęganie rodem z „Wesela” przerodziło się w kabaret. Wygłupiamy się, żartujemy, nie do końca wszystko traktujemy serio

Przyzna pan, że nasza demokracja jest jeszcze bardzo świeża i politykom trzeba uważnie patrzeć na ręce?

Patrzenie na ręce nie polega na bałaganie, anarchii.

Na czym niby polega ta anarchia?

Dziennikarze patrzą na ręce politykom w sposób tak prześwietlający, że wszystko o nich wiedzą. W tej chwili dziennikarze są ważniejsi niż politycy.

A właściwe kto jest ważniejszy?

Parlamentarzysta jest wybrany przez społeczeństwo i ma misję do spełnienia. A dziennikarze, zapraszając polityków do studia, często przekraczają granice dobrego obyczaju. Za dobrze się czują. To nie ma nic wspólnego z demokracją.

To dziennikarze mają się źle czuć?

Dziennikarze nie powinni się czuć za dobrze, bo wtedy popularność będzie dla nich ważniejsza niż prawda.

Poprzedni Sejm nazwał pan sceną chocholą, a nadal nie wiem, jak jest dzisiaj?

Dzisiaj chochole gęganie rodem z „Wesela” przerodziło się w poetykę Cymańskiego. To taki kabaret. Wygłupiamy się, żartujemy, ale na dobrą sprawę to do końca nie wszystko traktujemy serio.

A to dobrze?

Tak widocznie musi być, generalnie nie jest to szkodliwe. Jak na sali sejmowej siedzi się co dwa tygodnie przez cztery dni od świtu do nocy, to tam jest nudno i uciążliwie. Tacy ludzie jak Cymański i Palikot, a także Stefan Niesiołowski, wnoszą atmosferę większego luzu, nawet trochę zabawy. Co nie jest takie złe, bo Sejm nie może być izbą mordęgi i ponuractwa. Myślę, że na tak dużą liczbę posłów mogłoby być więcej osobowości charakterystycznych. Mało jest ludzi, którzy mają poczucie humoru i używają oryginalnego języka.

A lewica nie ma swojego kabareciarza?

Jest Jerzy Wenderlich, który ma swój stary młynek, i też należy do takich postaci. Podobnie jak poseł Tadeusz Iwiński. To są postacie bardzo charakterystyczne. Mogłoby ich być więcej.

Ale w PSL takiej aktorsko-kabaretowej postaci raczej nie ma?

Dla mnie lider PSL Waldemar Pawlak świetnie przemawia, to jest humorysta w guście angielskim. Taki ścichapęk, bez widowiskowości. Ale mówi niesłychanie dowcipnie, bardzo skrótowo.

Jak pan się czuje w Klubie PO?

Jestem tam człowiekiem trochę obcym, nie należę do partii. Patrząc na to wszystko z boku, zachowuję dystans. Dla mnie najciekawsze jako reżysera jest patrzeć od środka, ale właśnie z dystansem. Jestem w olbrzymim klubie, który rządzi. Widzę proces rządzenia od kulis.

A premiera Donalda Tuska do jakiej postaci z klasyki teatru można by porównać?

Patrząc na Tuska od lat, widzę, że on się niesłychanie rozwinął, nadspodziewanie dla wszystkich. Ma świetnych doradców, którzy go bardzo dobrze wymyślają. Niech pani zestawi dwa ostatnie fakty. Ukazuje się wywiad, w którym mówi, że palił trawkę. A zaraz potem zdobywa Machu Picchu, co wymaga ogromnej kondycji.

I co z tego wynika?

Ludzie natychmiast zestawiają sobie Tuska z liderami konkurencyjnych partii, którzy mówią, że „oni nigdy, nic”. W ten sposób Tusk staje się im bliższy, w młodości był normalnym człowiekiem, a teraz jako premier włazi na jakąś straszną górę. Jest politykiem nowej edycji, wie, jak zyskiwać sobie sympatię. I w czysto teatralnym znaczeniu bardzo dobrze występuje, jest opanowany, dowcipny.

Ale ja nie tego oczekuję od polityków. Chcę, by mieli wizję i siłę, żeby przeprowadzać reformy.

Prezydent i jego brat, wszyscy w PiS, kładą się w poprzek szyn, po których jedzie pociąg z Platformą. I robią wszystko, by ten pociąg zwolnił.

To jest wygodne alibi.

Przy takim sprzężeniu pomiędzy PiS a prezydentem nie ma pola do przeprowadzania przez PO wielkich reform. Wszystko zmierza do tego, że trzeba przetrwać 2,5 roku do wyborów prezydenckich.

Rz: Obserwuje pan komisję badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy? Miał pan na początku tej kadencji bardzo emocjonalne wystąpienie. Z trybuny sejmowej krzyczał pan: Odczepcie się od Barbary Blidy, ona wybrała honorową śmierć przeciwko waszym fantazjom politycznym.

Kazimierz Kutz, poseł PO: Gdy spotykam członków tej komisji, próbuję się dowiedzieć, jak im idzie praca. Po pierwszych przesłuchaniach wiemy już, że z mafią węglową Barbara Blida nie miała nic wspólnego. Ten przypadek spreparowano.

Pozostało 95% artykułu
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nowy sondaż partyjny: PiS zyskuje. Dystans między KO coraz mniejszy