„Zwracamy się do prezydenta o uwzględnienie woli obu izb parlamentu, jak najszybsze zakończenie ratyfikacji traktatu z Lizbony i czynne wspieranie jego ratyfikacji w pozostałych krajach Unii Europejskiej” – napisali posłowie PO, PSL i Lewicy we wspólnym projekcie rezolucji skierowanej do głowy państwa. Wieczorem Sejm skierował ją do Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej.
Nacisk na prezydenta oburzył posłów PiS. – Ta uchwała podważa zasadę, że przyjmuje się traktaty zgodną wolą wszystkich narodów i państw – grzmiał z trybuny sejmowej Paweł Kowal. W kuluarach wtórował mu Karol Karski: – Rezolucja ma przysłonić fakt, że czekamy na ustawę kompetencyjną, i to w takiej wersji, jaka została uzgodniona między prezydentem a premierem. Ja głosowałem za traktatem pod pewnymi warunkami i żaden krętacz z PO tego nie zmieni.
Emocje starał się studzić Andrzej Grzyb z PSL. Zaproponował, by zrezygnować z rezolucji wzywającej prezydenta do ratyfikacji traktatu i uchwalić łagodniejszy w tonie apel do głowy państwa.
Grzyba zbulwersowała natomiast wypowiedź prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, że ratyfikacja traktatu przez Lecha Kaczyńskiego to nie jest kwestia polityki, tylko moralności. I że traktat musi wejść w życie 1 stycznia 2009 roku.
– Nie jestem zwolennikiem eskalowania nacisków ani stawiania kogokolwiek pod pręgierzem – powiedział Grzyb „Rz”. – Zapewne prezydent Nicolas Sarkozy przypuszczał, że wiele zainwestował w Polskę, i nie spodziewał się takiej reakcji po naszym prezydencie. Myślałem, że politycy wyjaśnili sobie wszystko w rozmowie telefonicznej.