W weekend lewica zbierała podpisy na targowiskach, giełdzie samochodowej, jarmarku wojewódzkim, w poniedziałek pod stadionem piłkarskim Widzewa. – Nie spodziewaliśmy się aż takiego odzewu, liczyliśmy, że w weekend poprze nas 3-5 tysięcy łodzian – mówi Dariusz Joński, pełnomocnik inicjatora referendum i szef klubu radnych SLD w radzie miejskiej. – Jest to pierwsze referendum przeprowadzone przez partię, wcześniej politycy kryli za parawanem organizacji społecznych.
Tak było także w ubiegłym roku w Łodzi, gdy pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej zebrali 21 tysięcy podpisów, a do przeprowadzenia referendum prezydenckiego w Łodzi potrzeba 62 tysięcy. Organizatorzy mają na to 60 dni. Joński jest przekonany, że tym razem się uda doprowadzić do głosowania. – Sojuszowi może się udać polityczna hucpa zorganizowana na rok przez wyborami, która niczego nie przyniesie – przyznaje Sławomir Worach, szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, który poparł Kropiwnickiego w wyborach samorządowych w 2006 roku.
[srodtytul]Sojusz zagrał va bank[/srodtytul]
PiS i znajdujący się w opozycji do prezydenta PO uznaje akcję za próbę zaistnienia Sojuszu w Łodzi, który przegrał wybory do europarlamentu i staje się w mieście partią marginalną. – Nie kierujemy się celami politycznymi – zapewnia Joński. – Łodzianie nie chcą nawet czytać naszego uzasadnienia pod naszym wnioskiem o odwołanie będąc w pełni przekonani, że czas Jerzego Kropiwnickiego minął. Zresztą o jakiej prezydenturze mówimy, skoro w tym tygodniu wyjeżdża trzykrotnie. Prezydenta sprawy Łodzi nie obchodzą, bo podczas jego nieobecności chaos na rozkopanych ulicach ma opanować dyrektor wydziału dróg z łapanki, który nie zna topografii miasta.
SLD zarzuca prezydentowi także brak programu budownictwa komunalnego, brak strategii rozwoju sportu, fatalny nadzór nad spółkami miejskimi (do MPK weszła prokuratura) czy brak remontów szkół oraz zwiększające się zadłużenie miasta. – Mamy lepszą sytuację finansową niż jakiekolwiek duże miasto w Polsce, a trzy niezależne ekspertyzy finansowe potwierdzają, że warto w kryzysie zaciągać kredyty, aby zakończyć inwestycje – odpiera zarzuty Jerzy Kropiwnicki. – Sprawa była omawiana na na posiedzeniu rady miejskiej i zastrzeżeń nie było.