Janusz Palikot próbuje wybronić się z tarapatów, w które popadł, gdy stwierdził, że Lech Kaczyński ma na rękach krew wszystkich ofiar katastrofy z 10 kwietnia. Wniosek o usunięcie Palikota z partii złożył europoseł PO Filip Kaczmarek.
Palikot jest niedostępny dla mediów, ale aktywny w Internecie. W blogu umieścił wczoraj sondaż, który TNS OBOP zrobił na jego zamówienie. Według badanych najprawdopodobniejsze przyczyny tragedii pod Smoleńskiem to: błąd obsługi lotniska (37 proc.), decyzja pilota o lądowaniu w trudnych warunkach (25 proc.), presja ze strony prezydenta na pilotów (21 proc.).
Palikot zamieścił też w blogu list znanego pisarza Eustachego Rylskiego: „Terror, jaki mniejszość zastosowała wobec większości, zażenowanej tą idiotyczną katastrofą, Palikot podsumował tak, jak to czyni odpowiedzialny obywatel, a nie polityczny awanturnik. Nie miejmy do niego pretensji o to, za co powinniśmy mu dziękować”.
Tymczasem głosy oburzenia wobec Palikota nie milkną. – Jego trzeba wyrzucić z Sejmu – mówił w TVN 24 poseł PiS Adam Hofman. – Ten facet zachowuje się jak dresiarz, który w bramie dźga brudnym nożem. To jest chwast, trzeba go wyrwać.
Dotąd z przygód przed sądem koleżeńskim PO Palikot wychodził bez szwanku. W 2007 r. grupa lubelskich działaczy Platformy zarzuciła mu autokratyczne praktyki. Wniosek o wykluczenie Palikota z partii podpisała m.in. ówczesna radna miejska Magdalena Gąsior-Marek. Ale do rozprawy nie doszło. Gąsior-Marek wycofała wniosek, a niedługo potem dostała dobre miejsce na liście kandydatów i weszła do Sejmu. – Chodziło mi o dobro PO – tłumaczy „Rz”.