Grzegorz Napieralski wicemarszałkiem Sejmu, a jego bliski współpracownik Leszek Aleksandrzak szefem Klubu SLD – taki pomysł na dalsze funkcjonowanie w polityce mają ludzie z otoczenia lidera. W środę na pierwszym posiedzeniu Klubu Poselskiego Sojuszu okaże się, ilu zwolenników wprowadził do Sejmu obecny przewodniczący i czy są oni gotowi realizować jego pomysły. Tego dnia zostanie wybrany szef klubu, mogą też zostać wyłonieni kandydaci na wicemarszałka.
– Nie byłoby nic dziwnego w fakcie, że nasz niedawny kandydat na prezydenta zostaje wicemarszałkiem Sejmu – mówi polityk z otoczenia Napieralskiego. – Ale zobaczymy, jak będzie, na razie dominuje chęć odwetu.
Po wyniku wyborczym, który trudno nazwać zadowalającym, wielu posłom, z którymi rozmawiała w poniedziałek "Rz", wcale się ten pomysł nie podoba.
– Każdy człowiek jest potrzebny Sojuszowi, ale dzisiaj potrzebujemy przede wszystkim nowego przywództwa – mówi Zbyszek Zaborowski, lider śląskiego SLD. – A przecież wicemarszałek Sejmu będzie znaczącą postacią w nowym kierownictwie.
Leszek Miller uważa, że Napieralski nie zechce aspirować do tej funkcji. – Myślę, że on trochę inaczej będzie chciał wykorzystać tę kadencję, w końcu otrzymał pierwsze rany, które ledwie się zabliźniły – mówi były premier. Przypomina, że SLD może w ogóle nie otrzymać stanowiska wicemarszałka jako najmniejszy klub.