Zaostrza się sytuacja w koalicji PO - PSL po tym, gdy minister finansów Jacek Rostowski nakazał ludowcom spłacenie w ciągu pięciu lat 20 mln zł długu wobec Skarbu Państwa w całości, czyli wraz z odsetkami. PSL traktuje tę decyzję jako próbę dyscyplinowania koalicjanta. Zapowiada jednak, że nie przestanie zgłaszać propozycji i projektów, nawet jeśli nie podobają się one PO.
Od początku kadencji ludowcy zgłaszają projekty ustaw, które często idą wbrew zapowiedziom premiera z exposé. Nie godzą się m.in. na podwyższenie dla wszystkich wieku emerytalnego do 67 lat. Próbują chociaż wynegocjować obniżenie tego wieku dla matek (np. o trzy lata za urodzenie każdego dziecka). Na to nie chce zgodzić się premier. Ludowcy krytykują także projekt resortu finansów ograniczający możliwości zwiększania deficytu przez samorządy.
- Słyszymy od naszych kolegów z PO, że nasze działania są im nie na rękę - mówi "Rz" jeden z ludowców.
Rzecznik PSL Krzysztof Kosiński podkreśla, że PSL nadal będzie zgłaszał swoje inicjatywy.
Zarówno w PO, jak i w PSL mówią jednak, że nie ma w tej chwili zagrożenia dla istnienia koalicji. - Ale zadra zostanie - mówi Eugeniusz Kłopotek z PSL.
Jego zdaniem minister Rostowski kreuje się wyraźnie na antypeeselowskiego jastrzębia. - Mógł nam chociaż rozłożyć tę kwotę na dziesięć lat, tak jak prosiliśmy. Dałby nam trochę oddechu - ocenia Kłopotek.
Wiceminister gospodarki i pełnomocnik rządu ds. deregulacji gospodarczych Mieczysław Kasprzak dodaje: - Mógł pokazać bardziej ludzką twarz.