"Gazeta Polska" opublikowała wczoraj wywiad, w którym Kaczyński zaprzecza, by doszło do takiej sytuacji. Relacjonuje, że po wprowadzeniu stanu wojennego nie został internowany, co było dla niego "bardzo niemiłym zaskoczeniem". Przesłuchano go w MSW.
- Wieczorem mnie wypuścili i było to dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że nieprzyjemnym, bo przecież działałem cały czas. Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani. Miałem absolutny imperatyw, że muszę działać, i sądziłem, że w efekcie pójdę siedzieć, co było gorsze od internowania - powiedział.
- Skoro go wypuszczono, to Kaczyński musiałby się zabić własną pięścią, bo to znaczy że był skończonym niedojdą. To jest tak, że musiał podpisać deklarację lojalności – skomentował w Radiu Zet były działacz opozycji Władysław Frasyniuk.
- Ludzie podziemia zawsze uznawali rację tych, którzy emigrowali lub podpisali lojalkę. Przecież nie o to chodzi, żeby siedzieć w więzieniach, więc ludzie uciekali do wolności i normalności – dodał.
Wcześniej Frasyniuk przyznał, że „miał tego samego pecha, co Jarosław Kaczyński", czyli że nie został internowany. Stwierdził, że Kaczyński miał rację mówiąc, że nie będąc w więzieniu miał trudniej niż ci, których internowano.