Z projektu ustawy autorstwa Patryka Jakiego, który dziś zostanie złożony w Sejmie, wynika, że funkcjonariusze niższego szczebla służb bezpieczeństwa z okresu PRL otrzymywaliby zaledwie 0,25 proc. podstawy wymiaru emerytury za każdy rok pracy w aparacie przymusu w latach 1944–1990 (dziś otrzymują 0,7 proc. podstawy za każdy rok pracy). Równie niskie emerytury przysługiwałyby członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Funkcjonariusze wyższego szczebla otrzymywaliby 0,92 proc. podstawy wymiaru emerytury (dziś 2,6 proc.).
Posłowie Solidarnej Polski argumentują, że średnia emerytura funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL wynosi 4143 zł brutto. Po obniżce proponowanej przez SP dostawaliby oni średnio 1490 złotych.
Jeśli Platforma nie poprze Solidarnej Polski, projekt nie zostanie przegłosowany
Patryk Jaki uważa, że 4 tys. złotych emerytury w polskich warunkach jest marzeniem wielu ludzi. – To stanowczo za wysokie świadczenia – argumentuje Jaki. – Zwłaszcza że wielu opozycjonistów, którzy za swoją działalność byli wyrzucani z pracy, dziś klepie biedę, a dranie, którzy ich prześladowali, żyją jak pączki w maśle.
Sejm już raz obniżył świadczenia byłym SB-kom, uchwalając w 2009 roku tzw. ustawę dezubekizacyjną. Na jej podstawie 41 tys. funkcjonariuszy aparatu represji z czasów PRL i 9 członków WRON dostało nowe, niższe emerytury. Część z nich zaskarżyła tę ustawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ale niczego nie wskórała. Trybunał w czerwcu uznał, że praca w instytucji, która łamała prawa człowieka, jest przesłanką do ukrócenia przywilejów emerytalnych. Przywileje za służbę w PRL stracili także ci funkcjonariusze SB, którzy w 1990 r. zostali pozytywnie zweryfikowani i przyjęci do Urzędu Ochrony Państwa, np. szefowie UOP gen. Gromosław Czempiński i gen. Andrzej Kapkowski, co skrytykował m.in. nieżyjący już Krzysztof Kozłowski pierwszy niekomunistyczny szef MSW.