W polskiej polityce jest mniej kobiet, niż wynosi średnia unijna, a jeszcze gorzej wypadamy pod względem udziału pań w zarządzaniu biznesem – wynika z najnowszego raportu Komisji Europejskiej na temat przywództwa w UE.
– Mamy rosnący, niewykorzystany potencjał kobiet, które obecnie stanowią dwie trzecie absolwentów studiów wyższych – komentuje minister ds. równości Agnieszka Kozłowska-Rajewicz z PO i postuluje wprowadzenie przepisów gwarantujących większy udział pań w sprawowaniu władzy. Prawica uważa jednak, że raport jest niepełny, a zmiany w prawie niepotrzebne.
Komisja pisze w raporcie, że mały udział kobiet na najważniejszych stanowiskach jest problemem ogólnoeuropejskim, bo w żadnej z badanych kategorii udział pań nie zbliżył się do zalecanego przez nią poziomu co najmniej 40 proc. Jednak problem szczególnie dotyczy Polski. Bo w większości kategorii wypadamy poniżej średniej.
Panie na bocznym torze
W naszym rządzie pań jest tylko 20 proc., więcej kobiet ministrów mają nawet Bułgarzy i Łotysze, a średnia unijna wynosi 27 proc. Tyle samo wynosi średni dla Unii odsetek liczby kobiet w parlamencie, tymczasem w polskim Sejmie posłanek jest tylko 24 proc. W tej kategorii wyprzedzamy co prawda większość państw tzw. nowej Unii, jednak gorzej przedstawia się udział kobiet w polskiej delegacji do europarlamentu. Jest ich tylko 22 proc., co daje nam trzecie miejsce od końca.
Średnią unijną przekraczamy co prawda w kategorii udziału kobiet na najwyższych stanowiskach urzędniczych, jednak gorzej wygląda sytuacja w biznesie. Kobiet w radach nadzorczych dużych spółek giełdowych jest w UE średnio 16,6 proc., jednak w Polsce tylko 10 proc. Jesteśmy jednym z nielicznych państw, w których ten współczynnik spadł w ostatnich latach. Znacząco od średniej odstajemy też pod względem kobiet piastujących w dużych spółkach stanowiska dyrektorskie.