Reklama

Związki na ostro

„Solidarność” zapowiada: walkę z rządem przeniesiemy na ulice.

Aktualizacja: 04.02.2015 21:42 Publikacja: 04.02.2015 20:00

Przed siedzibą JSW demonstrowało w środę kilka tysięcy osób. W kopalniach spółki wielu górników stra

Przed siedzibą JSW demonstrowało w środę kilka tysięcy osób. W kopalniach spółki wielu górników strajkuje pod ziemią

Foto: PAP

Związki zawodowe zmieniają strategię. Po prawie dwóch latach happenigów, akcji ulotkowych, plakatów i kampanii prowadzonych w internecie ich liderzy doszli do wniosku, że to nie wystarcza.

– Próbowaliśmy walczyć spokojniejszymi metodami. Mało które media się tym interesowały. To nie doprowadziło do sytuacji, w której rząd by się bardziej z nami liczył. Walka na ulicach powoduje, że lepiej nas słychać – mówi otwarcie Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ „Solidarność".

W czwartek podczas konferencji prasowej liderzy trzech central – „S", OPZZ i Forum Związków Zawodowych – przedstawią plan działania związków w najbliższym czasie. Opracowano go już 20 stycznia podczas spotkania międzyzwiązkowego sztabu protestacyjnego w sprawie sytuacji w kopalniach należących do Kompanii Węglowej. Wtedy też związkowcy wezwali premier Ewę Kopacz, by do 31 stycznia określiła datę spotkania z przedstawicielami ich organizacji. Rozmowy miałyby dotyczyć m.in. sytuacji w innych sektorach (poczta, energetyka, kolej), ale także podniesionego wieku emerytalnego czy nadużywania przez pracodawców tzw. umów śmieciowych. Związkowcy zagrozili, że brak propozycji spotkania będzie skutkował „przeniesieniem dialogu na ulicę".

Co to oznacza w praktyce? Tego nasi rozmówcy w związkach nie ujawniają. Twierdzą tylko, że będą działać ostrzej niż dotychczas. – Oczywiście, jeśli pani premier zdecyduje się na spotkanie i rozmowy z przedstawicielami pracowników, wycofamy się z planowanych działań. My chcemy przede wszystkim rozmawiać – zastrzega Lewandowski.

Jastrzębie dymi

Liderzy central związkowych sami są pod presją – wydarzeń na Śląsku. W środę związkowcy z kopalń należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej zdecydowali o zaostrzeniu protestów. Pracownicy wszystkich kopalń spółki protestują pod ziemią.

Reklama
Reklama

A jeszcze we wtorek wieczorem w Jastrzębiu zaczęły się starcia uliczne. Tego dnia pod siedzibą JSW doszło do przepychanek: wybuchały petardy, wyły syreny, płonęły opony, drzwi siedziby spółki obrzucono jajkami.

Protestujący domagają się odwołania prezesa spółki Jarosława Zagórowskiego, którego uważają za winnego złej sytuacji finansowej w firmie. I z którym od dawna mają na pieńku.

Do stłumienia demonstracji policja użyła broni gładkolufowej oraz gazu. Zatrzymano dziesięć osób. Kilka jest rannych.

– Te działania, wbrew temu, co głoszą władze spółki, nie są sterowane przez związki. To absolutnie spontaniczna reakcja mieszkańców Jastrzębia, dla których istnienie kopalni to być albo nie być. Ludzie już nie wytrzymują napięcia – mówi Lewandowski.

Uczestnicy wtorkowych starć nosili szaliki w barwach klubów piłkarskich, więc związkowcy utrzymują, że zadymy nie zorganizowali górnicy, lecz kibice. – Warto się zastanowić, kim naprawdę są owi pseudokibice. Przecież to synowie górników, którzy to napięcie wokół siebie cały czas czują – zwraca uwagę Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

W czwartek pod siedzibą JSW było już spokojniej.

Reklama
Reklama

Co będzie się dalej działo na Śląsku? – Na razie nie wiemy. Sytuacja jest dynamiczna, ludzie reagują spontanicznie. Nie wiemy, w jakim kierunku to wszystko pójdzie – mówi Grzegorz Podżorny, rzecznik śląsko-dąbrowskiej „S".

Brak dialogu odbija się czkawką

Skąd eskalacja konfliktu? Z jednej strony jest to reakcja górników na zapowiadaną restrukturyzację kopalń i niepewność co do pracy. Ale z drugiej odpowiedź na brak rozmów między rządem a partnerami społecznymi. – Ten brak komunikacji polegał na tym, że rząd przeciekami ogłaszał niepopularne reformy, a potem Donald Tusk się z nich wycofywał. To tylko podburzało związkowców – wyjaśnia Chwedoruk.

19 miesięcy temu związki opuściły posiedzenie Komisji Trójstronnej. Ich zdaniem rząd ignorował jej ustalenia.

Chwedoruk zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Jastrzębie to miasto, w którym osiedlili się mieszkańcy z różnych regionów kraju. To Polska w pigułce. Dlatego można zaryzykować twierdzenie, że to wyraz frustracji wszystkich Polaków, a nie tylko górników – mówi Chwedoruk.

Z tego wynika wysokie poparcie społeczne dla protestów na Śląsku. Sondaże pokazują, że te działania popiera niemal 70 proc. ankietowanych. – Odżywa na dużą skalę poczucie porzucenia przez rząd (...) społecznego osamotnienia klasy pracowniczej. Górnicze protesty mogą się wpisywać w te rosnące oczekiwania wobec rządu – mówił „Rzeczpospolitej" prof. Juliusz Gardawski, badacz stosunków pracy.

Na górnikach rzeczywiście się nie kończy. Do strajku szykują się m.in. kolejarze, energetycy, pocztowcy, rolnicy. Protestem grożą też naukowcy humaniści, którzy walczą o zmianę systemu finansowania badań w Polsce.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Tomasz Trela: Włodzimierzowi Czarzastemu należy się szacunek od Adriana Zandberga
Polityka
Rekordowe nakłady na ochronę zdrowia to wciąż za mało? Eksperci o ustawie budżetowej
Polityka
Czarzasty przewodniczącym Nowej Lewicy. Zandberg: Wybrali przeszłość
Polityka
Sondaż: Sikorski premierem zamiast Tuska? Znamy zdanie Polaków
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama