Związki zawodowe zmieniają strategię. Po prawie dwóch latach happenigów, akcji ulotkowych, plakatów i kampanii prowadzonych w internecie ich liderzy doszli do wniosku, że to nie wystarcza.
– Próbowaliśmy walczyć spokojniejszymi metodami. Mało które media się tym interesowały. To nie doprowadziło do sytuacji, w której rząd by się bardziej z nami liczył. Walka na ulicach powoduje, że lepiej nas słychać – mówi otwarcie Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ „Solidarność".
W czwartek podczas konferencji prasowej liderzy trzech central – „S", OPZZ i Forum Związków Zawodowych – przedstawią plan działania związków w najbliższym czasie. Opracowano go już 20 stycznia podczas spotkania międzyzwiązkowego sztabu protestacyjnego w sprawie sytuacji w kopalniach należących do Kompanii Węglowej. Wtedy też związkowcy wezwali premier Ewę Kopacz, by do 31 stycznia określiła datę spotkania z przedstawicielami ich organizacji. Rozmowy miałyby dotyczyć m.in. sytuacji w innych sektorach (poczta, energetyka, kolej), ale także podniesionego wieku emerytalnego czy nadużywania przez pracodawców tzw. umów śmieciowych. Związkowcy zagrozili, że brak propozycji spotkania będzie skutkował „przeniesieniem dialogu na ulicę".
Co to oznacza w praktyce? Tego nasi rozmówcy w związkach nie ujawniają. Twierdzą tylko, że będą działać ostrzej niż dotychczas. – Oczywiście, jeśli pani premier zdecyduje się na spotkanie i rozmowy z przedstawicielami pracowników, wycofamy się z planowanych działań. My chcemy przede wszystkim rozmawiać – zastrzega Lewandowski.
Jastrzębie dymi
Liderzy central związkowych sami są pod presją – wydarzeń na Śląsku. W środę związkowcy z kopalń należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej zdecydowali o zaostrzeniu protestów. Pracownicy wszystkich kopalń spółki protestują pod ziemią.