Reklama

Patroni z PRL zostają

Ta kadencja Sejmu jest trzecią, w której nie udało się przyjąć ustawy dekomunizującej nazwy ulic i placów.

Aktualizacja: 09.07.2015 12:24 Publikacja: 08.07.2015 21:00

Patroni z PRL zostają

Foto: Robert Gardziński/Fotorzepa

– Technicznie prawdopodobnie nie damy rady. To jest dość duży projekt, który wymagałby długich prac, a posiedzeń Sejmu zostało niewiele – mówi posłanka PO Elżbieta Gapińska. Jest przewodniczącą podkomisji zajmującej się senackim projektem ustawy mającym usunąć komunistycznych patronów m.in. ulic, placów, mostów i obiektów użyteczności publicznej.

To niejedyna ustawa, której nie uda się przyjąć w tej kadencji. Ogółem wniesiono ich 1,2 tys., z czego posłowie uchwalili tylko połowę. Jest jednak szczególnie istotna, bo Sejm z dekomunizacją nie może się uporać od ośmiu lat.

Maciej Korkuć z Biura Edukacji Publicznej IPN mówi, że największa fala dekomunizacji nazw miejsc użyteczności publicznej miała miejsce po 1989 roku. – Później nagle się zatrzymała. Tymczasem utrzymywanie takich nazw jest niezgodne z kodeksem karnym, który zakazuje propagowania ustrojów totalitarnych – mówi Korkuć.

Dlatego w 2007 roku ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka zaczął wysyłać pisma do samorządowców. Instytut oszacował, że takich nazw jest w Polsce 1,5 tysiąca. Pisma trafiły m.in. do Chocenia w woj. kujawsko-pomorskim, gdzie wciąż istnieje ulica gen. Karola Świerczewskiego, walczącego po stronie Rosji w wojnie polsko-bolszewickiej, a także do Mińska Mazowieckiego. Tam patronem ulicy jest gen. Stanisław Popławski, odpowiadający za krwawe stłumienie poznańskiego Czerwca w 1956 roku.

Nie wszystkie samorządy odpowiedziały pozytywnie. – Często lokalni politycy straszą mieszkańców, że poniosą oni konsekwencje finansowe, głównie związane z wymianą dokumentów, np. praw jazdy. Świadczy to o niskiej kulturze obywatelskiej tych polityków – relacjonuje Maciej Korkuć.

Sprawą dekomunizacji postanowił więc zająć się Sejm. W 2007 roku projekt ustawy zgłosiło rządzące Prawo i Sprawiedliwość, jednak prace przerwało skrócenie kadencji Sejmu. Kilka miesięcy później, będąc już w opozycji, PiS zgłosił projekt ponownie, ale negatywną opinię przedstawił rząd. W obecnej kadencji partia Jarosława Kaczyńskiego znów przedstawiła projekt, własny przygotował też Senat zdominowany przez PO.

Impulsem do rozpoczęcia prac w Senacie była petycja od samorządowców z Jastrzębia-Zdroju na Górnym Śląsku. W tym mieście zmieniono już nazwy ulic Armii Czerwonej i Bolesława Bieruta, jednak wciąż patronują tam komunistyczni działacze Paweł Finder i Hanka Sawicka.

Reklama
Reklama

Senat zakończył prace w połowie 2013 roku. – Wprowadziliśmy poprawki mające zmniejszyć koszty po stronie samorządów i niedogodności dla obywateli – relacjonuje Jan Rulewski, senator PO i legenda opozycji w PRL. Senatorowie chcą m.in., by mieszkańcy mogli wciąż posługiwać się dokumentami z nieaktualnymi nazwami ulic. Byliby też zwolnieni z opłat sądowych w sprawie wpisów w księgach wieczystych. Projekt przewidywał, że zmianę nazw nadzorowaliby wojewodowie w porozumieniu z IPN, a samorządowcy mieliby dwa lata na dostosowanie się do nowych przepisów.

Za skierowaniem projektu do dalszych prac legislacyjnych opowiedział się rząd, mimo to utknął on w Sejmie. Sejmową podkomisję powołano dopiero w listopadzie 2014 roku, kilkanaście miesięcy po wniesieniu projektu.

Dlaczego PO nie chce własnej ustawy? – Wysłaliśmy pisma do organizacji zrzeszających samorządowców, jednak nie dostaliśmy żadnej opinii. Tymczasem projekt wiąże się z poważnymi konsekwencjami finansowymi – uzasadnia posłanka Gapińska. Rząd wyliczył, że jego realizacja kosztowałaby budżet państwa kilkanaście milionów złotych, a dochodzą do tego koszty po stronie samorządów.

– Równie dobrze moglibyśmy utrzymywać nazwę Adolf-Hitler Platz dla krakowskiego Rynku Głównego, bo przecież wymiana tabliczek też swoje kosztowała – drwi dr Jerzy Bukowski z Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, które monitoruje prace nad projektem. – Piłsudski skrytykował kiedyś tych, którzy „pragnęli, aby niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi". Tymczasem choć Polacy za niepodległość przelali krew, Platforma nie potrafi wysupłać kilku groszy – dodaje.

Jego zdaniem uchwalenie ustawy jest konieczne, bo akcje IPN mają ograniczony zasięg. Pod wpływem instytutu w lutym we wsi Rudnica w woj. lubuskim ulicę Bolesława Bieruta zastąpiono Gorzowską. Jednak patroni z PRL wciąż straszą, np. w turystycznej Białowieży. Główne ulice noszą tam nazwy Olgi Gabiec, która walczyła o przyłączenie ziem polskich do ZSRR, oraz sowieckiego wojskowego Aleksandra Waszkiewicza.

– Napisała do mnie kiedyś kobieta, która straciła w PRL męża, a teraz mieszka przy ulicy imienia jego oprawcy – relacjonuje Jan Rulewski, który nie kryje rozżalenia przewlekłością prac Sejmu. – Niestety, spadamy poniżej poziomu Ukrainy, która niedawno dekomunizację przeprowadziła w kilkanaście dni – zaznacza.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Kolejna przepychanka słowna Sikorski-Musk? „Leć na Marsa”
Polityka
22 mln wyświetleń. Tusk bije rekordy w serwisie X
Polityka
Karol Nawrocki w rocznicę powstania Radia Maryja: Głosiciel prawdy, jedności i wierności
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Warszawa
Dokumenty Aleksandra Kwaśniewskiego trafiły do archiwum. Gdzie będzie można je zobaczyć?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama