Po zwycięstwie PiS w wyborach do parlamentu od lokalnych działaczy tej partii słyszymy o zakusach na odwołanie w referendach prezydentów kilku miast. Może to być jednak trudne. – O ile w skali kraju poparcie dla tej partii wzrosło, o tyle w wielkich aglomeracjach już niekoniecznie – zauważa Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
„Zapraszam do rozpisania referendum"
Najgłośniej o zmianie prezydenta mówi się w Gdańsku. Na Pawle Adamowiczu (PO) od marca ciążą zarzuty prokuratorskie związane z zatajeniem prawdy w oświadczeniach majątkowych. Już wtedy lokalni działacze PiS chcieli odsunąć go od władzy, ale na chęciach się skończyło.
Teraz, gdy minęło już (we wrześniu) dziewięć miesięcy od wyborów samorządowych, Rada Miasta Gdańska może zdecydować o zwołaniu referendum w sprawie odwołania Adamowicza. Radni PiS zamierzają taki wniosek złożyć w listopadzie. Tłumaczą to m.in wyrokiem sądu w sprawie szkoły w Kokoszkach, zgodnie z którym miasto nie miało prawa przekazać jej w ręce prywatnego zarządcy.
W gdańskiej Radzie Miasta PO ma większość, więc wniosek radnych PiS zostanie najpewniej odrzucony. Dlatego działacze partii Jarosława Kaczyńskiego mają plan awaryjny. Ich dalszym krokiem będzie wniosek lokalnych grup o referendum poparty odpowiednią liczbą podpisów. Do tego rozwiązania namawia m.in. miejscowy poseł PiS Andrzej Jaworski, konkurent Adamowicza w wyborach samorządowych.
– Trzeba zmienić władze, Paweł Adamowicz nie powinien być dłużej prezydentem. Zapraszam środowiska związane z miastem do rozpisania referendum w sprawie zmiany Rady Miasta Gdańska i zmiany prezydenta – mówił w Radiu Gdańsk.