Krzyżak: Po co minister Nowacka wywołała wojnę o religię?

Przez lata PiS wykorzystywało Kościół do działalności politycznej. Paradoksem jest, że dziś robi to także lewica. Wojna o religię, którą wywołała minister Barbara Nowacka i którą nieustająco podtrzymuje, jest tego namacalnym dowodem.

Publikacja: 06.09.2024 04:30

Minister edukacji Barbara Nowacka

Minister edukacji Barbara Nowacka

Foto: PAP/Paweł Supernak

Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą – hołdując tej zasadzie, Joseph Goebbels skutecznie budował propagandę III Rzeszy. Do zasady tej zdaje się odwoływać także kierownictwo resortu edukacji w trwającej właśnie debacie na temat religii w szkole. Strategia ta ma sens. Z licznych badań opinii publicznej wynika bowiem, że Polacy zaczynają zgadzać się z narracją minister Barbary Nowackiej oraz wiceminister Katarzyny Lubnauer i coraz krytyczniej spoglądają na obecność religii w placówkach oświatowych. Narracją nie nową, bo temat religii lewica podtrzymuje od lat. 

Czytaj więcej

Marek Domagalski: Kiedy MEN zawyje przez zmiany lekcji religii

Teraz coraz liczniejsza grupa badanych opowiada się za tym, by religię ze szkół wyprowadzić. I są też przekonani co do tego, że Kościół prowadzi z rządem wojnę.

Tak wrogich relacji z rządem Kościół nie miał od lat

Fakty tymczasem wyglądają nieco inaczej. Wojny o religię nie wywołał Kościół. Nie jest wręcz nią zainteresowany. Od momentu pojawienia się tematu religii w debacie publicznej przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego, a także tych zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej (są w niej m.in. protestanci oraz prawosławni) podkreślali, że nie chcą wojny, lecz dialogu i wzajemnego porozumienia. Mówił o tym m.in. w rozmowie z „Rzeczpospolitą” bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego w Konferencji Episkopatu Polski (KEP). Woli dialogu ze strony MEN nie ma. Jest za to chęć podtrzymywania konfliktu, którego chce wyłącznie jedna strona. Jest chęć wciągnięcia Kościoła do wojny. Kardynał Kazimierz Nycz, który przez wiele lat prowadził m.in. w temacie religii rozmowy z kolejnymi rządami, także lewicowymi, wprost stwierdza, że nie pamięta aż tak wrogiej atmosfery w relacjach, jaka ma miejsce obecnie.

Minister apeluje do biskupów o przestrzeganie Dekalogu

Wydanie ostatniego rozporządzenia resortu edukacji odnośnie do organizacji zajęć religii w szkołach poprzedziły spotkania kierownictwa ministerstwa z przedstawicielami Kościołów i związków wyznaniowych. Jakieś konsultacje zatem były. Uczestnicy tychże spotkań w wielu wystąpieniach opowiadali o tym, jak one wyglądały. Żaden nie zanegował faktu prowadzenia rozmów. Tymczasem minister edukacji Barbara Nowacka, występując w telewizji, stwierdza, że oczekiwałaby od biskupów przestrzegania ósmego przykazania Dekalogu, czyli by nie mówili fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu i nie kłamali, że rozmów nie było.

Czytaj więcej

Co z lekcjami religii po decyzji TK? Jest stanowisko szefowej MEN

To odwrócenie kota ogonem, bo aktualny spór nie toczy się wcale o to, czy rozmowy były, czy nie, ale o to, że przy wydaniu rozporządzenia zabrakło porozumienia, o którym mówi ustawa o systemie oświaty. Spór idzie zatem o interpretację stwierdzenia „porozumienie”. Zainteresowane Kościoły i związki wyznaniowe chcą zatem, by problem rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny. Minister, nie mając zatem żadnych argumentów, ucieka się do negacji kompetencji TK. Stwierdza, że jest on niewłaściwie obsadzony i wydawane przez niego orzeczenia nie mają mocy prawnej.

Kościół wciąż wykorzystywany w działalności politycznej

Istota sporu w tym wypadku nie dotyczy już wyłącznie religii. Zaczyna się ona sprowadzać do podziału na MY i ONI. MY to koalicja rządząca, która chce przywrócić w Polsce praworządność. ONI to biskupi, którzy walczą o pieniądze, chcą zachować swoje wpływy w szkole, kształtować dzieci i młodzież wedle swojej ideologii, a szerzej – chcą zachować wpływy na życie społeczno-polityczne.

W narracji resortu edukacji brak jest przy tym miejsca na zauważenie tego, że w wielu miejscach biskupi diecezjalni (np. w Warszawie czy Krakowie) już dawno zgodzili się na to, by liczbę lekcje religii zmniejszyć z dwóch do jednej

Na dodatek stoi za nimi dawna koalicja rządząca, która przez lata dawała biskupom wszystko to, czego chcieli. Trzeba ich zatem odciąć, wyrugować. MY to oświecenie, równość i rozwój. ONI to ciemnogród, zacofanie. Idzie zatem o nieustające podtrzymywanie polaryzacji. Wykorzystanie Kościoła i religii do działalności politycznej, ale inaczej aniżeli robiło to PiS.

W narracji resortu edukacji brak jest przy tym miejsca na zauważenie tego, że w wielu miejscach biskupi diecezjalni (np. w Warszawie czy Krakowie) już dawno zgodzili się na to, by liczbę lekcje religii zmniejszyć z dwóch do jednej. Zrobili to w porozumieniu z władzami samorządowymi. Po wysłuchaniu rzeczowych argumentów, ale też uwzględniając własne braki kadrowe dotyczące nauczycieli religii. Zgodzili się po spokojnych rozmowach, bez wytaczania ciężkich dział.

Czy dialog bez emocji jest w Polsce możliwy?

O religii w szkole – w różnych aspektach – trzeba rozmawiać. Dialog jest możliwy. Możliwe jest zawarcie jakiegoś konsensusu. Tyle tylko, że ów dialog nie powinien być prowadzony z pozycji siły, nie powinna cechować go wrogość, powinien opierać się na prawdzie, nie zaś na półprawdach i kłamstwach. Dialog winien być merytoryczny – nie zaś emocjonalny. Pytanie tylko, czy jest to możliwe w polskiej debacie publicznej.

Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora