Wszystkie drogi republikanów prowadzą do Trumpa

Były prezydent pociąga za sznurki w Partii Republikańskiej. Chcąc nie chcąc, liczą się z nim ci, którzy wiążą z nią swoją polityczną przyszłość.

Publikacja: 27.05.2024 04:30

W Partii Republikańskiej pozostała już tylko garstka przeciwników Donalda Trumpa

W Partii Republikańskiej pozostała już tylko garstka przeciwników Donalda Trumpa

Foto: AFP

Gubernator Florydy Ron DeSantis spotkał się w ubiegłym tygodniu ze swoimi sympatykami na Florydzie, by zachęcić ich do finansowego wsparcia kampanii Donalda Trumpa, żeby, jak argumentował, „powstrzymać demokratycznego kandydata Joe Bidena przed drugą kadencją w Białym Domu”. – Ron, bardzo mi się podoba, że jesteś znowu ze mną – miał powiedzieć były prezydent, który kiedyś faworyzował DeSantisa i swoim wsparciem pomógł mu w wyborach na stanowisko gubernatora, zanim ich stosunki uległy znacznemu ochłodzeniu w wyniku prawyborczej rywalizacji.

Sojusznicy i pieniądze Donalda Trumpa

45-letni gubernator wpisuje się w długą tradycję amerykańską, w ramach której rywale najbardziej zaciekłych kampanii ostatecznie udzielają poparcia zwycięzcy prawyborów, współpracują z nim i liczą na stanowiska w jego administracji. Spotkanie na Florydzie jest pierwszym z serii spotkań fundraisingowych na rzecz byłego prezydenta, które DeSantis planuje w całym kraju. To „pojednanie” działa na korzyść obu polityków. Trump zyskuje fundusze na kampanię wyborczą oraz na pokrycie kosztów prawnych związanych z jego 94 oskarżeniami kryminalnymi. Natomiast wspierając Trumpa, DeSantis zapewnia sobie przyszłość w Partii Republikańskiej, w której były prezydent tak naprawdę pociąga za sznurki. DeSantis już dwukrotnie wygrał wybory gubernatorskie, udało mu się zakrzewić konserwatyzm na Florydzie, wcześniej uznawanej za tzw. swing state (niezdecydowany stan), ale w przyszłości prawdopodobnie będzie się ubiegał o fotel prezydencki. Do tego będzie potrzebował wyborców Trumpa, którzy obecnie stanowią przeważającą część elektoratu Partii Republikańskiej.

Czytaj więcej

Donald Trump wygwizdany i wybuczany na konwencji

Kto krytykuje Trumpa?

Ze zdaniem Trumpa liczą się wszyscy, którym zależy na swojej politycznej przyszłości w Partii Republikańskiej i zabiegają o jego względy. Dlatego kilkudziesięciu polityków konserwatywnych, w tym m.in. przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson, pojawiło się w sądzie w Nowym Jorku na znak solidarności z byłym prezydentem. Nawet ci, którzy wcześniej – zanim na dobre wkroczył w amerykańską politykę – uważali go za „oszusta”, „patologicznego kłamcę” oraz „narcyza żyjącego w wyimaginowanym świecie”, teraz udzielają mu poparcia. Również republikanie, którzy nie do końca się z nim zgadzają albo potępili go za udział w ataku na Kapitol, jak np. przewodniczący mniejszości w Senacie Mitch McConnell, mówią, że będą głosować na niego w listopadzie. – Biorąc pod uwagę niesłabnącą popularność Trumpa wśród elektoratu republikańskiego, każdy, kto wiąże nadzieje z Partią Republikańską, musi połknąć dumę oraz wcześniejszą krytykę i stać się uległym (wobec Trumpa) – czytamy w opinii „New York Timesa”.

Jest zaledwie garstka prominentnych polityków republikańskich, którzy do tej pory tego nie zrobili, w tym jego własny zastępca Mike Pence, jak również Chris Christie, który pracował w kampanii wyborczej Trumpa w 2016 r., a w prawyborach nie szczędził ostrych słów wobec niego, oraz Liz Cheney, była kongresmenka i największa republikańska krytyk byłego prezydenta.

Nikki Haley zmienia zdanie

Do tej grupy wydawała się należeć też była ambasador najdłużej rywalizująca z Trumpem w prawyborach Nikki Haley. W czasie kampanii nazywała go „umysłowo niestabilnym człowiekiem, nienadającym się do prezydentury”. Często powtarzała, że „Trump tworzy chaos, gdziekolwiek się pojawi, a Ameryka nie potrzebuje czterech kolejnych lat chaosu”. – Nie boję się głośno tego mówić. Nie potrzebuję całować go po rękach – mówiła Haley, jakby sygnalizując, że nie ma zamiaru ubiegać się o żadne stanowisko w jego administracji ani zabiegać o jego względy. Co więcej, zawieszając kampanię prezydencką, nie udzieliła poparcia Trumpowi – już wówczas domniemanemu kandydatowi Partii Republikańskiej – ani nie zachęciła swoich wyborców do głosowania na Trumpa.

Czytaj więcej

Sondaż: Wyborcy Partii Republikańskiej nie są pewni, czy wybory prezydenckie w USA będą uczciwe

Opozycją wobec byłego prezydenta zyskała sobie silne poparcie Amerykanów, którzy zniechęceni do obu głównych kandydatów w niej znaleźli alternatywę: kandydatkę młodszego pokolenia, elokwentną, z doświadczeniem w sprawowaniu publicznego urzędu i stosunkach międzynarodowych, o umiarkowanych poglądach. Do dziś Nikki Haley, mimo że od prawie trzech miesięcy nie kandyduje, zyskuje od kilkunastu do 20 procent głosów w prawyborach.

Stąd ogromnym zaskoczeniem była ubiegłotygodniowa wypowiedź Nikki Haley podczas spotkania w Hudson Institute w Waszyngtonie. – [Trump] nie jest idealną opcją. Nie wykazał się w wielu kwestiach politycznych. Mówiłam o tym wiele razy. Ale Biden jest katastrofalny. Więc będę głosować na Trumpa – powiedziała.

Większość komentatorów ze zdziwieniem przyjęła wypowiedź Haley, bo dla nich była ona uosobieniem walki przeciwko Trumpowi. – Postrzegana była jako bohaterka, gotowa do poświęcenia swojego partyjnego dziedzictwa w imię większego, anty-Trumpowego, prodemokratycznego dobra – czytamy w „Washington Post”. Ich zdaniem zdradziła swoje ideały, zawiodła donorów oraz wyborców, szczególnie tych niezależnych, którzy teraz będą mieli przyzwolenie, by głosować na Trumpa. – Ta decyzja pozbawiona jest kręgosłupa moralnego. Dała się przekonać, że nie będzie miała przyszłości w Partii Republikańskiej, jeżeli nie poprze Trumpa – powiedział w wywiadzie z Wolfem Blizterem w CNN Anthony Scaramucci – były dyrektor ds. komunikacji w Białym Domu Trumpa. Jego rozczarowanie podziela wielu innych prominentnych Amerykanów, w tym znany z krytyki Trumpa kongresmen Adam Kinzinger, który stwierdził, że oświadczenie Haley „nie jest niespodzianką, ale jest patetyczne”.

Czytaj więcej

Donald Trump po raz pierwszy zbierał pieniądze skuteczniej od Joe Bidena

Niektórzy, jak np. jej wieloletni zwolennik David Wilkins, były ambasador USA w Kanadzie, stwierdzili, że to dobre posunięcie. – Republikanie powinni się teraz zjednoczyć – powiedział.

Jeszcze inni, stając w obronie Haley, podkreślają, że nie zachęciła swoich zwolenników ani donorów do poparcia Trumpa. Ale zdała sobie sprawę z tego, że podobnie jak DeSantisowi, kiedyś przydadzą się jej głosy zwolenników Trumpa. – Chce mieć szanse w 2028 r. – stwierdził były gubernator Karoliny Południowej Mark Sanford.

Gubernator Florydy Ron DeSantis spotkał się w ubiegłym tygodniu ze swoimi sympatykami na Florydzie, by zachęcić ich do finansowego wsparcia kampanii Donalda Trumpa, żeby, jak argumentował, „powstrzymać demokratycznego kandydata Joe Bidena przed drugą kadencją w Białym Domu”. – Ron, bardzo mi się podoba, że jesteś znowu ze mną – miał powiedzieć były prezydent, który kiedyś faworyzował DeSantisa i swoim wsparciem pomógł mu w wyborach na stanowisko gubernatora, zanim ich stosunki uległy znacznemu ochłodzeniu w wyniku prawyborczej rywalizacji.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Izrael: Beniamin Netanjahu rozwiązał gabinet wojenny. Dlaczego to zrobił?
Polityka
Szef największej partii w europarlamencie: Donald Tusk wynegocjuje stanowiska
Polityka
Wybory prezydenckie w USA. Kogo wybierze Donald Trump?
Polityka
Trump grozi wstrzymaniem pomocy dla Ukrainy po wygraniu wyborów
Akcje Specjalne
Mapa drogowa do neutralności klimatycznej
Polityka
23 najbardziej szalonych europosłów. Na liście dwa nazwiska z Polski
Polityka
Białoruś i Rosja zdradziły sojusznika. „Mając takich przyjaciół, nie potrzeba wrogów”